Rząd planuje jeszcze w tym roku wprowadzić obowiązek płacenia składek na ZUS przy ,,umowach śmieciowych”. W ten sposób mają się zwiększyć wpływy Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. Jak jednak przewidują ekonomiści – nie poprawi to zbytnio niezbyt optymistycznych prognoz.
Ekonomiści ZUS Paweł Naziński oraz Mirosław Szalasa przewidują, że deficyt roczny Zakładu Ubezpieczeń Społecznych będzie cały czas rósł. W obecnym roku ma on wynieść 44,8 mld zł, czyli 2,8% PKB. W przyszłym roku ma być to już 48,5 mld zł, a za dwa lata przekroczyć 50 mld. Szczyt deficytu polski system ubezpieczeń społecznych ma osiągnąć w roku 2030 – prognozuje się 83,6 mld zł.
Dopiero w kolejnych latach sytuacja ma zacząć się poprawiać, by w roku 2060 dojść do 34,9 mld zł, głównie z powodu coraz szybciej rosnących wpływów. Do tego czasu system może się jednak załamać.
Sytuację poprawić ma najnowszy pomysł rządu, który jest spełnieniem postulatu związkowców, którzy chcieli, aby rząd zaczął walczyć z tzw. ,,umowami śmieciowymi”, czyli bez płacenia składek. Związkowcy w ten sposób chcą sprawić, aby pracodawcy nie mogli unikać płacenia składek za pracowników, którzy w przyszłości nie będą mieli szans na uzyskanie emerytury. Obecnie tego typu umowy są jedynym źródłem utrzymania około 1,1 mln obywateli.
Rząd liczy natomiast na większe wpływy do ZUS. Przewiduje się, że z tego powodu w obecnym roku wpływy do ZUS będą większe o 350 mln zł. Przy dziurze w wysokości prawie 45 mld zł jest to jednak symboliczna kwota. Co prawda z roku na rok ten wpływ ma rosnąć, jednak kwota 1 mld zł przekroczona zostanie według tych prognoz po 2030 roku. Zatem zbytnio sytuacja finansów publicznych się nie poprawi.
Zmiany, które chce wprowadzić w rząd mogą okazać się dotkliwe dla pracodawców, których może nie być stać na utrzymywanie pracowników, za których będą musieli płacić dodatkowo ZUS, co może zaszkodzić rozwojowi polskiej gospodarki.