Podwładni prezydenta Ryszarda Brejzy robią wszystko, aby nie udzielić odpowiedzi na pytania radnego Andrzeja Kieraja, na temat wydatków ratusza na autopromocję polityków koalicji rządzącej miastem. Radny tak jak dziennikarze zbywany jest lakonicznymi odpowiedziami na interpelacje, po lekturze których można odnieść wrażenie, że pracownicy inowrocławskiego magistratu nie potrafią czytać ze zrozumieniem.
Dwa miesiące temu radny Andrzej Kieraj z SLD złożył na sesji Rady Miejskiej interpelacje, w której pytał jaki jest koszt produkcji i emisji programów publicystycznych, które promują prezydenta Brejzę oraz jego współpracowników, w miejskiej telewizji kablowej. Zamiast konkretnej odpowiedzi dowiedział się programy produkuje jedna firma na zasadzie zlecenia jej zadania. Żadnych kwot mu jednak nie podano.
Miesiąc później radny złożył zatem kolejną interpelacje z prośbą o doprecyzowanie. W poniedziałek otrzymał odpowiedź, gdzie naczelnik Wydziału Oświaty, Kultury, Promocji i Sportu Magdalena Kaiser stwierdza (z upoważnienia prezydenta Ryszarda Brejzy) – W piśmie z 5 lutego 2014 r. otrzymał Pan odpowiedzi i wyjaśnienia na wszystkie zadane podczas XXXIX sesji Rady Miejskiej pytania. Do czasu XL sesji nie nastąpiły żadne zdarzenia, które spowodowały konieczność uzupełnienia lub korektę poprzedniego.
Można odnieść wrażenie, że pani naczelnik nie potrafi chyba czytać ze zrozumieniem. Bo radny od samego początku pytał o kwoty, których w żadnym z pism nie uzyskał. Urzędnicy bawią się zatem z radnymi i dziennikarzami w ciuciubabkę, utajniając przy tym w jaki sposób wydają pieniądze inowrocławian.
Ta sytuacja zaprzecza także zasadą funkcjonowania samorządu, gdyż to radni pełnią rolę kontrolną nad funkcjonowaniem miasta i utajnianie przed nimi tego typu informacji jest niedopuszczalne.
Radny Andrzej Kieraj w rozmowie z nami przyznaje, że nie widzi sensu kolejny raz pytania o to samo i zamierza zwrócić się o rozstrzygnięcie sprawy przez Wojewódzki Sąd Administracyjny.