Przegrany test na uczciwość wobec Bydgoszczy



Oburzenie bydgoszczan jest powszechne. Kolejny raz nasze miasto zostało zwyczajnie ograne. Tym razem za sprawą odebrania nam jednego mandatu radnego do Sejmiku Województwa Kujawsko-Pomorskiego i przekazania go Toruniowi. A wszystko rzekomo zgodnie z prawem, nakazującym zmniejszanie liczby radnych proporcjonalnie do liczby mieszkańców okręgów wyborczych. Dodajmy: rzecz dotyczyła różnicy rzędu 0,05 proc. Toruń zatem mieć będzie 6, a Bydgoszcz 5 radnych. Automatycznie dawne woj. bydgoskie może liczyć na 15, a byłe toruńskie i włocławskie, choć mniej liczne, na 17 radnych.

 Pokrętność zapisów polega na kurczowym trzymaniu się ustaleń sprzed wielu lat,  w myśl których Bydgoszcz jest samodzielnie okręgiem wyborczym, natomiast Toruń stanowi okręg wyborczy wespół z powiatem chełmińskim i toruńskim. Powszechnym zjawiskiem jest migracja mieszkańców dużych miast, by sięgnąć choćby do przykładu Poznania, do okolicznych gmin. Wielu bydgoszczan nadal funkcjonujących w swym mieście przeprowadziła się choćby do gminy Osielsko więc nie należącej do okręgu Bydgoszczy. Podobnie jest w Toruniu. Ale absurd polega na tym, że to co w jednym okręgu jest niemożliwe, w drugim jest dopuszczalne.

 

 Decyzje w tej sprawie mogły być testem na uczciwość działania. Niestety, tego testu, nie zdał marszałek Piotr Całbecki, który nie podjął uczciwej analizy problemu forsując rozwiązanie korzystne dla Torunia. Tego testu nie zdał, wyłączając opozycję, sejmik dowodząc, że nie liczy się z głosem ogółu. A już kompletnie niezrozumiałe jest postępowanie radnych PO z Bydgoszczy przedkładających doraźne interesy partyjne ponad interes Bydgoszczy. Pewnie niedługo przyjdzie im za to zapłacić.