Istnieje nadzieja, że bratobójcze starcia na Ukrainie zakończą się. Prezydent Wiktor Janukowycz zgodził się na skrócenie kadencji, porozumienie przyjęła także część opozycji. Dużą rolę w tym mógł odegrać minister Radosław Sikorski.
Kryzys polityczny u naszego wschodniego sąsiada trwa od kilku miesięcy, od wtorku mamy jednak do czynienia niemalże z regularną wojną na ulicach Kijowie, która przyniosła już kilkadziesiąt ofiar śmiertelnych.
W czwartek na Ukrainę przybył minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski, który podjął się trudnego zadania pogodzenia obu stron konfliktu. Gdy prezydent Wiktor Janukowycz wyraził wolę skrócenia kadencji i rozpisania wyborów jeszcze w tym roku, wydawać się mogło, że szanse na kompromis istnieją. Porozumienia nie chcieli zawrzeć liderzy opozycji, którzy oczekiwali natychmiastowej dymisji prezydenta Janukowycza.
Brytyjska telewizja ITV uchwyciła moment, gdy wychodząc ze spotkania zdenerwowany Sikorski wypowiada się w kierunku przedstawicieli majdanu – Jeśli tego nie poprzecie, to będziecie mieli stan wojenny, będziecie mieli wojsko. Wszyscy zginiecie
Być może to właśnie te słowa polskiego ministra sprawiły, że ostatecznie porozumienie zawarto, co pozwoli ukrócić rozlew krwi. Te słowa mogą spotkać się w Polsce z pewną krytyką, gdyż część polskiej opinii społecznej i polityków wyraźnie sympatyzuje z majdanem. Należy jednak pamiętać, że sytuacja na Ukrainie jest mocno skomplikowana, gdyż mieszkańcy wschodniej i południowej części kraju, którzy dali zwycięstwo Janukowyczowi z wyborach prezydenckich, są przeciwni integracji z Unią Europejską, stąd też obalenie prezydenta sytuacji politycznej w tym kraju nie naprawi.
W opinii byłego polskiego ambasadora na Białorusi Witolda Jurasza obecnie liderzy ukraińskiej opozycji są zakładnikami majdanu, radykalnych sił nim kierujących. Ta opinia może tłumaczyć fakt, iż nie chcieli oni podpisać porozumienia z Janukowyczem. Przedstawiciele Prawego Sektora, czyli radykalnej grupy uczestników majdanu zapowiedzieli, że nie akceptują zawartego porozumienia.