Bez poprawy jakości nie przyciągniemy nowych pasażerów

Fot: Paweł Zielke

Zarząd Dróg Miejskich i Komunikacji Publicznej w internecie prowadzi kampanie, która ma pokazywać zalety korzystania z komunikacji zbiorowej – chociażby wpływ na zmniejszenie korków i szybszy przejazd. W mojej opinii prowadzone jest to wszystko nie od tej strony co trzeba.

Promocja ma sens, gdy jakość świadczonych usług jest na takim poziomie, że wsiadający do autobusu czy tramwaju będzie zadowolony i zacznie częściej korzystać z transportu zbiorowego, a się nim nie zrazi. Do takiego stanu jednak długa droga.

 

Miasto co prawda inwestuje w nowy tabor z różnymi udogodnieniami jak bezprzewodowy internet, to w pewnym sensie wpływa na wzrost komfortu podróżowania, ale to są tak naprawdę dodatki, czyli potrzeby II kategorii.

 

Przede wszystkim cały czas dużym problemem jest system dystrybucji biletów. W wielu miejscach w mieście pojawiają się problemy z ich zakupem, a kierowcy przyjmują tylko odliczoną gotówkę. Wystarczy bowiem, że w osiedlowym sklepie sprzedawca zrobi sobie kilka minut przerwy i w promieniu kilku kilometrów nie ma gdzie kupić biletu. Do tego miasto w budżecie szczyci się, że wzrosną wpływy komunikacji miejskiej z powodu bardziej restrykcyjnych kontroli. Regulamin jest w tej materii niekorzystny dla pasażera, gdyż kontrolera nie będzie interesować to, że biletu nie mogliśmy nabyć. Taka sytuacja nie zachęca do przesiadania się na transport zbiorowy.

 

Ten mój zarzut często jest kontrowany stwierdzeniem, że warto mieć ,,sieciówkę” i się nie martwić. Tylko pierw sieć miejska musi być na tyle atrakcyjna, aby zachęcić do wydatkowania zryczałtowanej opłaty za cały miesiąc. Sam osobiście przestałem korzystać z tej formy biletu, po jednym z cięć liczby kursów, gdy uznałem, że mi się ten interes po prostu nie kalkuluje.

 

Brak dyscypliny rozkładu

W poniedziałek byłem świadkiem, gdy autobus linii 58 jadący ze Smukały do miasta, na przystanek Nad Torem/ Karolewska wjechał 5 minut przed czasem, po czym na przystanku pojawiło się wielu niedoszłych podróżnych, którym przyszło czekać kilkanaście minut na kolejny kurs.

 

Zgodnie z regulaminem tolerancja powinna wynosić do 3 minut, więc kierowca w tym wypadku kompletnie nie trzymał się rozkładu jazdy. Ponadto warto zadać pytanie proceduralne – czy autobus powinien odjeżdżać z przystanku przed czasem? W transporcie kolejowym rzecz nie do pomyślenia, zaś w bydgoskim miejskim norma, skoro tak duża przewidziana tolerancja.