Plac Klasztorny w Inowrocławiu stał się obiektem reportażu Elżbiety Jaworowicz w ,,Sprawie dla reportera” (TVP1). Inowrocławscy samorządowcy zachowują się jednak tak, jakby nie zauważali powagi sytuacji i tego jakie nieść to może skutki finansowe dla miasta. Efekty wykorzystywania przez nich środków unijnych stały się nawet przedmiotem zainteresowania posłów do Parlamentu Europejskiego z Niemiec.
Lokalnie jak pokazuje praktyka, można zamówić nawet wywiad sponsorowany w gazecie. Warto jednak zastanowić się jak ta sprawa wygląda z zewnątrz.
Przed kilkoma laty Inowrocław otrzymał z Unii Europejskiej dofinansowanie w wysokości ponad 7,6 mln zł na rewitalizację starówki, w tym Placu Klasztornego. Głównym celem tego projektu było zwiększenie atrakcyjności turystycznej miasta. W mniej więcej podobnym czasie kilka milionów złotych dotacji otrzymał przedsiębiorca, który chciał wyremontować hotel. Przedsięwzięcie miało silny biznesplan, gdyż zbliżał się turniej piłkarski Euro 2012. Jedna z grup rozgrywała swoje mecze naprzemiennie w Gdańsku i w Poznaniu – do każdego z tych miast można było dojechać bezpośrednim pociągiem z naszego regionu, stąd też zamieszkało u nas wielu zagranicznych kibiców.
Prywatny interes jednak nie wypalił, gdyż urzędnicy na spółkę z Radą Miejską zdecydowali się zabudować dojazd do hotelu. Analizując protokoły z obrad, bez problemu można dojść do wniosku, że Rada Miejska Inowrocławia przyjęła plan zagospodarowania przestrzennego z naruszeniem prawa, gdyż każda uwaga składana do planu powinna być głosowana oddzielnie.
Obecnie mamy sprawę taką, że ratusz inowrocławski umywa ręce, tak samo radni, którzy akceptowali taki sposób procedowania. Toczą się pewne postępowania administracyjne, które zapewne szybko się nie zakończą, ale może się skończyć to tym, że sąd uzna winę miasta i nakaże milionowe odszkodowania. Tym w ratuszu się jakoś jednak specjalnie nikt nie przejmuje, licząc, że może to nie nastąpi w tej kadencji. Nie można wykluczyć też sytuacji, gdy się Unia Europejska zacznie bliżej przyglądać wydatkowaniem środków w Inowrocławiu. Sytuacja, gdy jedna dotacja w rezultacie doprowadza do niezrealizowania drugiej dotacji, a przy tym do nie utworzenia nowych miejsc pracy, raczej na normalną nie wygląda.
Taka atmosfera nie buduje dodatkowo zbyt dużej wiarygodności wśród inwestorów zewnętrznych, którzy będą się obawiać inwestować w mieście, gdzie miejski samorząd jest tak nieprzewidywalny w swoich decyzjach. Tak zepsutej opinii na zewnątrz nie naprawią nawet wyróżnienia przyznawane przez lokalną gazetę miasta przyjaznego gospodarce, która bez większych zahamowań publikuje wywiady sponsorowane.