Tak w skrócie można podsumować oficjalną linię polityczną miasta wobec klubu piłkarskiego Zawisza Bydgoszcz. Ten cel nadrzędny w swoich wypowiedziach wielokrotnie podkreślał prezydent Rafał Bruski. Ma on jednak problem w tym, że bydgoski klub jest bliski spadkowi do I ligi.
Piłkarze grają beznadziejnie, trenerzy nie wiedzą jak z tej patowej sytuacji wyjść, dziennikarze sportowi dziwią się jak taki klub może zajmować miejsce w Ekstraklasie – to wystarczyłoby aby pokazać, że jest źle. Dodać można jeszcze puste trybuny, ale tego problemu wszyscy udają, że nie widzą. Nie zanosi się jednak na to, aby miało się cokolwiek poprawić, bo nie ma pewności, że po przerwie zimowej Zawisza będzie lepszym zespołem. Zważając na to, że do startu ligi coraz mniej czasu, można w to wątpić.
Zadaniem gminy na pewno nie jest walka o Ekstraklasę, ale Zawisza to w Bydgoszczy dobro miejskie. Prawie 70 lat tradycji i do tego wywalczony w ostatnich latach przez społeczników powrót na salony. To wszystko może się jednak wkrótce zakończyć wielkim upadkiem.
Oczekiwanie od prezydenta Rafała Bruskiego jakichkolwiek działań na rzecz poprawy sytuacji wydaje się bezsensowne. Dał on bowiem się tak owinąć wobec ręki właściciela klubu, zgadzając się na wszelkie jego zachcianki – wyrzucenie z miejskich boisk Stowarzyszenia Piłkarskiego. Kto by jednak pomyślał, że gdy pół roku temu właściciel Osuch odgrażał się prezydentowi odejściem z Bydgoszczy jeżeli ten nie spełni jego zachcianek, to przy dzisiejszej sytuacji, tego typu groźby nic nie znaczą.
Należy się jednak zastanowić dzisiaj, przed uchwaleniem budżetu na rok 2015, czy sytuacja na Zawiszy rokuje poprawą. Jeżeli nie, to jaki jest sens wydawania kilku mln zł, za które można by wybudować kilka km dróg osiedlowych, na prywatny folwark poznańskiego biznesmena? Warto byłoby zatem przed podjęciem decyzji o wsparciu klubu poprzez zakup usług promocyjnych miasta, przyjrzeć się dokładnie jego funkcjonowaniu – chociażby w ramach Komisji Kultury Fizycznej, Sportu i Turystyki.