Lewica tak się jednoczy, że się podzieliła



Możliwe jest, że w październikowych wyborach będziemy mogli zagłosować na dwie listy, które będą posługiwać się nazwą Zjednoczonej Lewicy. Okazuje się bowiem, że nie wszyscy na lewicy chcą się jednoczyć pod wodzą Leszka Millera i Janusza Palikota, dlatego postanowili zarejestrować swoją zjednoczoną lewicę.

 

Kontrowersyjny prof. Jan Hartman, niegdyś współpracownik Janusza Palikota, dzisiaj główny krytykant zawłaszczania miejsca na lewicy przez SLD i partię Palikota, dostaje właśnie kolejne 5 minut dla siebie.

 

Dziś więc przypomnieliśmy kolegom z SLD, że nie mają praw własności w tym zakresie i że nie zamierzamy biernie patrzeć na to, jak pokątny „deal” Leszka Millera z Januszem Palikotem, sprzedawany opinii publicznej jako „zjednoczenie”, prowadzi lewicę do zguby – pisze na swoim blogu prof. Harman.

 

W czwartek Państwowa Komisja Wyborcza zarejestrowała bowiem koalicyjne komitet wyborczy Zjednoczonej Lewicy. Z tym działaniem nie ma jednak nic wspólnego zarówno SLD i Twój Ruch, ale mało znane organizacje lewicowe, z którymi związany jest prof. Hartman. Ubiegli oni zatem partie Millera i Palikota. Zdaniem niektórych politologów, wprowadzić to może w dezinformację wyborców i odebrać głównej lewicowej koalicji dużą część wyborców i w rezultacie uniemożliwić jej wejście do Sejmu. Politolodzy przewidują, że w ten sposób środowisko prof. Hartmana może wymusić na dogadanej już zjednoczonej lewicy ponowne negocjacje.

 

Spekuluje się, że w skład zjednoczonej lewicy, nazwijmy ją nie głównego nurtu, wejść może partia Biało-Czerwoni Grzegorza Napieralskiego i Andrzeja Rozenka, czy znany z rolniczych blokad Sławomir Izdebski. Napieralski publicznie przyznaje, że jest to propozycja warta rozważenia.

 

Profesor Hartman na swoim bloku stwierdza wprost, że Leszek Miller i Janusz Palikot kosztem lewicy chcą przede wszystkim uzyskać dla siebie mandaty poselskie.

 

Komentarz autora:

Sposób rozumowania prof. Jana Hartmana może łatwo trafić do mieszkańców naszego regionu. SLD zsyła do Bydgoszczy niezwiązanego z regionem Krzysztofa Gawkoskiego, członka najbliższego kierownictwa partii. W rezultacie listy Zjednoczonej Lewicy mają przede wszystkim na celu objąć najbliższych współpracowników Millera i Palikota, zaś interesy takich regionów jak nasz stawiane są na dalszym miejscu.

 

Ruch działaczy lewicy dalszych nurtów może okazać się lokalnie nie bez znaczenia. Lista oparta o ,,spadochroniarza” Krzysztofa Gawkowskiego i słabych lub mało znanych kandydatów, którzy zostali dobrani w taki sposób, aby nie zagrozić mandatowi dla ,,jedynki”, może się nie obronić, jeżeli środowisko prof. Hartmana wystawiłoby w regionie postacie niegdyś będące w pierwszej lidze bydgoskiego SLD, o nazwiskach znacznie silniejszych niż Anna Mackiewicz. Takich postaci mógłbym bez problemu znaleźć kilka.