O bezpieczeństwie imprez masowych w Bydgoszczy i dlaczego dochodzi do tragedii?



O bezpieczeństwie imprez masowych w Bydgoszczy i dlaczego dochodzi do tragedii?

Bydgoszcz w ostatnim czasie jest sławna z powodu tragedii, do której doszło na imprezie studenckiej UTP. Dzisiaj słyszymy, że ze swojej funkcji odwołany ma zostać rektor uczelni. Ciekawy wątek podjął natomiast bloger Mikołaj Głuszkowski, który przypomniał mecz Zawiszy Bydgoszcz z Widzewem Łódź z listopada 2013 roku, gdzie sposób organizacji imprezy masowej budził duże wątpliwości i nie zrobiono nic, aby ją wyjaśnić. Czy gdyby tamtej sprawy nie zamieciono pod dywan, do tragedii na UTP mogłoby nie dojść?

Co kilka dni słyszymy o nowych błędach jakie popełniono przy imprezie otrzęsinowej na Uniwersytecie Technologiczno-Przyrodniczym. Takiego zainteresowania opinii publicznej nie budziły już kwestie organizacyjne przy meczu z Widzewem. Łatwiej było bowiem zrzucić winę na kibiców, którzy nie mają najlepszego wizerunku i całkowicie zignorować niedociągnięcia organizacyjne. Mecz z Widzewem mimo upływu prawie dwóch lat budzi wciąż emocje, głównie z powodu zaginięcia w niewyjaśnionych okolicznościach monitoringu, który mógłby odpowiedzieć na wiele wątpliwości.

 

Organizacja bezpieczeństwa na stadionie Zawiszy Bydgoszcz pozostawia wiele do życzenia. Głównym winowajcą tej sytuacji wydaje się być pełniący chyba nieformalną rolę kierownika ds. bezpieczeństwa p. Niemcewicz. Z tego, co mi wiadomo, jest to osoba bez żadnych uprawnień do pełnienia tej roli, dlatego też formalnie zgłoszony jest p. Bagniewski – czytamy w raporcie PZPN dotyczącym bezpieczeństwa. Co należy tutaj zaznaczyć, taki stan rzeczy funkcjonuje do dzisiaj. Miasto będące właścicielem obiektów przy ulicy Gdańskiej 163 i inne instytucje przymykają na ten stan rzeczy po prostu oko.

 

Zabezpieczenie pierwszych meczów Zawiszy w Ekstraklasie (w tym okresie odbywał się mecz z Widzewem) budziło też wątpliwości Policji. Chodziło głównie o złe przygotowanie agencji ochroniarskiej do zabezpieczenia imprez.

 

W tłumie stłoczonym w wąskim przejściu na Zawiszy było sporo kobiet, dzieci, osób starszych. Tragedia wisiała na włosku, a policja ….strzelała w tym czasie do tłumu bydgoszczan – opisuje wydarzenia z meczu Głuszkowski.

 

Wróćmy teraz do ostatnich wydarzeń na UTP. Słyszymy o różnych zaniechaniach organizacyjnych, o zbyt małej liczbie ochroniarzy i ich nieprofesjonalnym zachowaniu, w podtekście pojawia się natomiast przymykanie oczu na to wszystko. Dowiadujemy się, że na imprezie bawiło się ponad tysiąc osób, a nikt nie sprawdził czy budynek nadaje się na tego typu imprezę masową.

 

Podobnie jak w meczu piłkarskim zauważyć można brak wyobraźni. Tłum tym razem stłoczony był wąskim łączniku. Ludzie spanikowani, a jak wynika z relacji świadków, ochroniarze użyli dodatkowo gazu.

 

Moje pytanie z początku publikacji, czy gdyby wyjaśniono zajścia na Zawiszy, tragedii na UTP można by uniknąć? O jednoznaczną odpowiedź trudno, jednak rzeczowe zbadanie błędów organizacyjnych na meczu przed dwoma laty, mogłoby pozwolić na wdrożenie pewnych procedur bezpieczeństwa w mieście i zrewidowaniu tych, które się nie sprawdzają. Być może wówczas organizatorzy imprezy na UTP nie otrzymaliby zgody na jej organizacje.

 

Winę może opinia publiczna zrzucać na ,,kiboli”, ale gdyby na stadionie doszło np. do pożaru z przyczyn zewnętrznych. Wówczas w tłumie powstałaby panika i jeżeli organizator nie zapanowałby nad sytuacją, mogłoby dojść do stratowania uczestników wydarzenia, tak jak to miało miejsce na otrzęsinach.