Wśród strajkujących pracowników MZK w zajezdni przy ulicy Inowrocławskiej pojawił się przewodniczący Komisji Gospodarki Komunalnej i Ochrony Środowiska Rady Miasta Bydgoszczy radny Rafał Piasecki. W jego opinii winę za strajk ponosi prezydent Rafał Bruski. Radny szacuje straty Bydgoszczy związane ze strajkiem na pół miliona złotych.
– Z tego co wiem pracownicy MZK chcieli się spotkać z prezydentem od miesiąca, a na pewno od piątku, gdy wiadome było, iż prezesem ma być Łukasz Niedźwiecki. Prezydent nie miał czasu na rozmowy, choć znalazł go na czytanie Konstytucji dla dwóch osób – komentuje dla nas radny Rafał Piasecki. Mowa tutaj o akcji odbywającej się w niedzielę w Gazecie Wyborczej, podczas której prezydent bronić miał polskiej demokracji przed rządem Prawa i Sprawiedliwości.
Zdaniem radnego wówczas zaoszczędzilibyśmy około 0,5 mln zł. Są to koszty zakontraktowania autobusów zastępczych przez ZDMiKP oraz mniejsze wpływy do budżetu miasta z tytułu podatku dochodowego od firm, które z racji problemów z dotarciem pracowników poniosły straty.
Piasecki negatywnie ocenia postawę doradcy prezydenta Michała Sztybla, który wypowiadając się w poniedziałek do jednego z mediów miał bagatelizować zagrożenie – Prezydent powinien zmienić doradce, który jeszcze w poniedziałek twierdzi, że nie widzi problemu. Dopiero tak drastyczne działanie jak strajk sprawiło, że prezydent ten problem zauważył – uważa Piasecki.
Radny będąc w zajezdni twierdził, że pracownicy MZK mają rację w sporze z prezydentem, w kwestii dotyczącej braku zgody na obniżenie kosztu wozokilometra, do stawek proponowanych w przetargach przez prywatnych przewoźników – Firmy prywatne, które wygrały przetarg mówiąc, że będą jeździć autobusami na gaz, a tego nie czynią, musiały zrobić restrukturyzacje w swoim zakładzie. Te linie prywatne chcąc utrzymać tą cenę minimalną przerzuciły wszystkich swoich pracowników na umowy śmieciowe.
Konferencja radnych PiS podczas strajku w MZK:
{youtube}jZtev3spSoc{/youtube}