Dla Sojuszu Lewicy Demokratycznej będzie to ważny weekend, gdyż przyniesie wiele odpowiedzi na temat przyszłości tej partii – planowany jest bowiem kongres zjednoczonej lewicy. Bydgoski działacz Grzegorz Gruszka nie szczędzi krytyki lokalnym działaczom, którzy doprowadzili do upadku bydgoskiego SLD stawiając na koalicję z Platformą Obywatelską i prezydentem Rafałem Bruskim.
– Wydaje mi się, że SLD zejdzie ze sceny – przyznał pytany o przyszłość swojej partii Grzegorz Gruszka, który kilka lat temu kandydował na funkcję szefa bydgoskich struktur. Tę rywalizację przegrał wówczas z Janem Szopińskim.
– Wygrała wtedy koncepcja współdziałania z PO. Dzisiaj widać, że było to zbędne myślenie – wyjaśniał na konferencji prasowej Gruszka. Do bliskiej współpracy z PO miał namawiać przede wszystkim europoseł Janusz Zemke, ale SLD nie stało się dla Platformy szanowanym partnerem, ale pełni bardziej rolę podnóżka.
– Dzisiaj chodzi tak naprawdę o kilka stanowisk. Pani Anna Mackiewicz nie ma kompetencji, na oświacie być może się zna, ale już nie na sprawach gospodarki komunalnej – powiedział wprost były poseł Grzegorz Gruszka dodając, że prezydent Bruski nie dał jej nawet kontroli nad ProNaturą.
Gruszka krytykuje też wojewódzkich liderów SLD za brak jakiejokolwiek pomysłu na partię – przewodniczącego Krystiana Łuczaka z Włocławka i sekretarza wojewódzkiego z Bydgoszczy Ireneusza Nitkiewicza.
Zdaniem Grzegorza Gruszki niewiarygodnie dla wyborców wygląda budowany sojusz Leszka Millera i Janusza Palikota, którzy jeszcze niedawno się zaciekle zwalczali – Miller nazywał środowisko Palikota naćpaną hołotą, a Palikot twierdził, że Leszek Miller ma krew na rękach. Ludzie ten sojusz będą postrzegać bardziej, jako próbę załapania się na mandaty poselskie kilku osób.