Większość działaczy Sojuszu Lewicy Demokratycznej doskonale zdaje sobie sprawę, że partia może po raz pierwszy w historii nie wejść do Sejmu i podzielić los poprzedniczki – Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. Sondaże dają dodatkowo poparcie na poziomie partii Janusza Korwin-Mikke, który zrzucony na bok przez Pawła Kukiza, stracił miano głównego antysystemowca. Dopiero co udało się uspokoić pospolite ruszenie, które chciało głowy szefa partii Leszka Millera, jednak czym bliżej jesieni tym pojawiają się coraz większe obawy o lojalność struktur w szczególności w Bydgoszczy.
Dzień 22 maja, ostatnie godziny kampanii wyborczej. W zakładach PESA wizytę składa urzędujący prezydent Bronisław Komorowski. Wchodząc na halę produkcyjną wita go wyświetlacz z logiem firmy i napisem #bronekmusisz (hasło kampanii wyborczej). Wcześniej w Toruniu marszałek Piotr Całbecki obiecuje, że kujawsko-pomorskie da Komorowskiemu zwycięstwo w skali kraju.
Nikt tego dnia nie myślał, że ułoży się inaczej. Gościem specjalnym spotkania wyborczego w PESA był europoseł Janusz Zemke, który cieszy się w Bydgoszczy silnym autorytetem. Na powitanie z Komorowskim przytulił się do niego, co zwróciło uwagę wszystkich obecnych dziennikarzy, gdyż takich gestów nie czynili w kierunku prezydenta już Radosław Sikorski i europoseł Tadeusz Zwiefka.
Przekaz poszedł w świat, ale w środowisku SLD nie wszystkim się to podobało. Partia po fatalnym wyniku w I turze Magdaleny Ogórek, znajdowała się w fatalnej sytuacji. Były poseł Grzegorz Gruszka otwarcie zachęcał do głosowania na Andrzeja Dudę, gdyż jak tłumaczył – Zwycięstwo Komorowskiego to koniec SLD. Jego pogląd podzielało jednak także wielu innych działaczy lewicy. Z jednej strony obawiali się oni, że PO wchłonie struktury SLD, z drugiej natomiast obcy światopoglądowo Duda jako prezydent, dawałby szansę powoli odbudowywać pozycję na scenie politycznej.
Ostatecznie Komorowski wyborów nie wygrał, ale to zbytnio sytuacji SLD na scenie politycznej nie poprawiło, ale też od wyborów nie minęło jeszcze zbyt dużo czasu.
Samorząd to też była porażka
Kujawsko-pomorskie było kojarzone jako bastion lewicy, w tym w szczególności SLD. Wyniki wyborów samorządowych przyniosły lokalnie także katastrofę, do Sejmiku dostało się tylko dwóch radnych i to tylko dzięki dobremu wynikowi Romana Jasiakiewicza w Bydgoszczy, SLD straciło na dodatek prezydenta Włocławka, starostwo nakielskie oraz burmistrzów Szubina i Kcyni. Jedyne co udało się tak naprawdę osiągnąć Sojuszowi w naszym regionie, to wejść do koalicji z prezydentem Rafałem Bruskim w Bydgoszczy. Ten związek ostatecznie może okazać się jednak przekleństwem.
Klub bliski rozpadu
Europosłowie Zemke i Zwiefka ponad podziałami apelowali także jesienią ubiegłego roku, tym razem, aby w II turze głosować na prezydenta Rafała Bruskiego. Wspólna konferencja prasowa z udziałem ponadto minister Teresy Piotrowskiej odbyła się na bydgoskiej Marinie. Wówczas się jednak udało i Bruski spokojnie w II turze wygrał z Konstantym Dombrowiczem. SLD początkowo można było zobaczyć dość dobrze na tym wyszedł, gdyż uzyskał dwa stanowiska zastępców prezydenta.
Wtedy jednak zaczęły się dla partii tak naprawdę problemy. Słaby wynik Magdaleny Ogórek sprawił, że część działaczy w trosce o własną pozycję zaczęło się przybliżać do Platformy Obywatelskiej. W drugiej połowie maja radny Roman Jasiakiewicz i przewodniczący miejskich struktur SLD Jan Szopiński stanowczo zaatakowali prezydenta Rafała Bruskiego, że sadzi Dąb Wolnej Ukrainy, zapominając przy tym, że władze tego krają oddają hołd mordercą ponad 100 tys. Polaków. Wówczas prezydent dla asekuracji na tę uroczystość wziął swoją zastępczynie z SLD Annę Mackiewicz, co pokazało po raz pierwszy, że bydgoskie SLD przestaje być monolitem. Do tego dochodzą spory o to, czy SLD powinno publicznie naciskać prezydenta o lepsze przygotowanie do wydatkowania środków unijnych. Takie ataki na prezydenta nie podobają się wszystkim w klubie SLD Lewica Razem.
W środę na Komisji Rewizyjnej radni lewicowi Ireneusz Nitkiewicz i Jakub Mendry jak jeden mąż z Maciejem Zegarskim bronili korzystnych dla prezydenta zapisów w dokumencie absolutoryjnym za rok 2014. Zrozumieć można to tym, że koalicja powinna być wobec siebie lojalna, ale ocena dotyczyła okresu ubiegłego roku, gdy przez długi jego czas koalicji nie było, natomiast radni SLD wytykali w tym czasie prezydentowi wiele niedociągnięć. Dodatkowo radni wręcz jak Rejtan bronili, aby w protokole nie znalazło się ubolewanie nad faktem, że prezydent po raz pierwszy do ratusza nie dostarczył wszystkich dokumentów przetargowych o co radni wnioskowali. Dla samorządowców SLD starszego pokolenia, taka sytuacja byłaby niedopuszczalna, młodzi ją po prostu zaakceptowali. Myśląc o starszym pokoleniu mam tutaj na myśli chociażby wieloletniego wiceprzewodniczącego Komisji Rewizyjnej Jacka Bukowskiego.
Wydaje się też kwestią czasu odejście z klubu radnych lewicy Magdaleny Krysińskiej i Jakub Mendry, którzy znaleźć mieliby się w klubie Platformy Obywatelskiej. Dla SLD będzie to poważny cios, ale struktury powoli się do nich przygotowują, gdyż zaczyna się już kuluarowe rozliczanie osób, które wprowadziły te osoby związane z Twoim Ruchem Janusza Palikota, zamiast wieloletnich działaczy SLD.
Sztandar wyprowadzić
W SLD wiele osób zarzuca swojemu kierownictwu, że wystawiono najsłabszą kandydatkę na prezydenta, czyli Annę Mackiewicz, aby ułatwić wybory Rafałowi Bruskiemu. Tych informacji nikt jednak nie zweryfikuje, ale to prezydent Mackiewicz może przypaść zaszczyt wyprowadzenia sztandaru. Taki scenariusz powoli się realizuje, choć w polityce wszystkiego nigdy nie można przewidzieć, a jak pokazują ostatnie godziny, za chwilę może się okazać, że poważne problemy może mieć Platforma Obywatelska, wówczas osoby chcące się wokół tej partii zakręcić ze szkodą dla SLD, wyjść mogą jak Zabłocki na mydle, a ich kariery zakończą się dość szybko.