Prezes Instytutu Rozwoju Rolnictwa Marcin Wroński w rozmowie z nami komentuje odbywające się protesty rolnicze i zapowiedzi ich zaostrzenia.
Kilkanaście dni temu wyraził Pan poparcie dla protestujących rolników. Czy nadal je Pan podtrzymuje?
Od wielu lat nie mieliśmy tak złej sytuacji na niemalże wszystkich rynkach rolnych. To nie tylko problem z samą wieprzowiną. To również problem z mlekiem, owocami warzywami, czy ziemią. Protesty rolnicze są jak najbardziej uzasadnione. Wiem, że jutro ma również odbyć się taki w Bydgoszczy. Ja staram zrozumieć się zawsze osoby, które w ten sposób wyrażają swoje niezadowolenie. Mieszkając w Warszawie bardzo często musiałem stać w korku bo protestowały pielęgniarki, czy nauczyciele.
Kto jest w Pana opinii winny fiaska środowych rozmów?
Te rozmowy nie mogły zakończyć się sukcesem. Z tych kilkunastu organizacji rolniczych część jest uzależniona od ministra rolnictwa, lub stworzona przez osoby z jego otoczenia. Poza tym nie były spełnione żądania protestujących.
W jaki sposób, gdyby był Pan ministrem rolnictwa rozwiązał by obecny kryzys? Bo sytuacja wydaje się dość trudna.
Przypomnijmy, że rolnicy o swoich problemach sygnalizowali od kilku lat. W naszym województwie mieliśmy do czynienia z protestami już rok i dwa lata temu. Podobnie było w całym kraju. Zapytajmy się co zostało zrealizowane z ich wcześniejszych postulatów. Nic. Problemy rozwiązuje się na bieżąco, a nie czeka się aż urosną do takich rozmiarów jakie są dziś.