Radny Jarosław Wenderlich, wpisem na Facebook-u po dymisji wiceministra środowiska, poruszył opinię publiczną w Bydgoszczy. W jego opinii istnieje poważne zagrożenie, że Zarząd Dorzecza Wisły nad Brdą nie powstanie. Zamiast podjąć działania ponad podziałami, w mediach toczy się jałowa dyskusja, w której próbujemy się uspokajać nawzajem.
Coraz bardziej obawiam się, że Zarząd Dorzecza Wisły nie zostanie umiejscowiony w Bydgoszczy. Do dnia dzisiejszego projekt ustawy nie stanął na Radzie Ministrów. W dniu dzisiejszym ogłoszono, iż zdymisjonowany został wiceminister odpowiedzialny za drogi wodne. Nie wspominając już o całej ścieżce legislacyjnej, która czeka ewentualną inicjatywę ustawodawczą. Jeżeli projekt nie zostanie uchwalony przed wyborami, zgodnie z zasadą dyskontynuacji prac parlamentarnych… trafi do kosza – napisał w ubiegłą środę radny Jarosław Wenderlich PiS.
Dopiero po kilku dniach kwestią pojawiły się inne media (Portal Kujawski o sprawie pisał już w czwartek), zaś w tych publikacjach pojawiły się wypowiedzi różnych polityków. Nie ma jednak sensu zawracać głowy czytelnikom naszym, tymi różnymi wypowiedziami, gdzie przedstawiciele Platformy Obywatelskiej próbują uspokajać. Wenderlich przedstawił dość jasno jak wygląda sytuacja prawnie, czyli jeżeli do końca kadencji Rada Ministrów nowelizacji ustawy o prawie wodnym nie przyjmie, to najprawdopodobniej cała reforma zostanie zaniechana.
Z racji, że do końca kadencji pozostały jakieś cztery miesiące, to obawy są uzasadnione i należałoby zrobić wszystko, aby pracę rządu przyśpieszyć. Należy zdawać sobie też sprawę, że nie wszyscy ministrowie są akurat tej reformie życzliwi, warto wskazać tutaj chociażby minister Marię Wasiak, która ma wobec tej ustawy wątpliwości. Oczywiście nie można jej z tego powodu o antybydgoskie intencje oskarżać, bo wątpliwości ministrów tyczą się innych zapisów.