10 kwietnia 2010 roku nas wszystkich połączył

10 kwietnia 2010 roku nas wszystkich połączył

Dzisiaj mija szósta rocznica katastrofy lotniczej pod Smoleńskiem, w której zginął prezydent Lech Kaczyński, wielu przedstawicieli polskich elit, w tym bydgoszczanin, tłumacz prezydenta Aleksander Fedorowicz. Dzisiaj temat tej katastrofy budzi duże kontrowersje w debacie publicznej, sześć lat temu było zupełnie inaczej, Polacy czuli się jednym narodem.

Informacje o straszliwej katastrofie niedaleko Katynia dotarły do nas w sobotę z rana. Po południu pierwsze pod Pomnikiem Walki i Męczeństwa pojawiły się pierwsze symbolicznie zapalone znicze. Na wejściu do Urzędu Wojewódzkiego, gdzie wystawiona została księga kondolencyjna, leżała pojedyncza róża. Zauważyłem ją w momencie, gdy pracownik urzędu ściągał flagi państwowe do połowy masztu.

 

Jako pierwsi zebrali się kibice Zawiszy. Tego dnia miał się odbyć mecz piłkarski, z powodu katastrofy wszelkie wydarzenia rozrywkowe odwołano. Był wielki transparent oddający hołd ofiarom katastrofy, chwila zadumy i modlitwy.

 

Hołd bydgoszczanie ponad podziałami politycznymi oddawali przez kolejne dni. Wszystko odbywało się ze spontanicznej potrzeby serca. Gdy ciało prezydenta Kaczyńskiego i jego małżonki wróciły do Polski, naród tłumie zjeżdżał się do Warszawy – ludzie czekali nawet po kilkanaście godzin w kolejce, aby móc wejść na dosłownie kilka sekund skinąć głowę przed trumnami.

 

Atmosfera przypominała okres z kwietnia 2005 roku, gdy zmarł papież Jan Paweł II. Wielu do dzisiaj zadaje sobie o sens tej katastrofy. Znalezienie tej odpowiedzi wydaje się bardzo trudne. Katastrofa pod Smoleńskiem sprawiła, iż świat zaczął się interesować po co w ogóle leciał on do Katynia. Świat dowiedział się wówczas o dziesiątkach tysięcy wymordowanych Polaków na rozkaz Józefa Stalina.

 

Polecamy relacje z kwietnia 2010 roku:

{youtube}NFvv-y15zpg{/youtube}