Zażartość jaka towarzyszy toruńskim politykom w ataku na bydgoską inicjatywę utworzenia Uniwersytetu Medycznego jest ogromna. Emocje zaczęły przesłaniać argumenty. Obawiam się, że ta sprawa może ożywić głosy nawołujące do rozpadu województwa kujawsko-pomorskiego. Warto zatem, aby toruńscy politycy spojrzeli na sprawę racjonalnie i policzyli, ile mogliby stracić, gdyby faktycznie województwo mogło się rozpaść.
Uczelnia medyczna w Bydgoszczy budowana była od lat 70-tych. Powstawała wysiłkiem społeczności bydgoskiej. Niektórzy bydgoszczanie dłużej czekali na przydział mieszkaniowy, gdyż priorytetowo chciano potraktować naukowców, którzy mieli zbudować potencjał merytoryczny tworzącej się uczelni. Dzięki temu Bydgoszcz mogła być dumna z Akademii Medycznej.
Po wejściu w XXI wiek podjęto wbrew woli mieszkańców decyzję o przekazaniu Akademii Medycznej UMK w Toruniu. Posłużono się wówczas podstępem, kłamstwem, iż bez tego uczelnia przestanie istnieć. Dziwnej postawy byłego prezydenta Konstantego Dombrowicza w tamtym okresie, nie rozumiemy do dzisiaj. Oddaliśmy coś, co budowane było przez dziesiątki lat innemu miastu.
Samo oddanie czegoś pod władanie instytucji z drugiego miasta, nie byłoby aż tak wielkim problemem, gdyby nie fakt, iż obserwujemy od wielu lat, brak woli rozwoju Collegium Medicum w Bydgoszczy, przez władzę UMK. Od kilku lat uczelnia nie zagospodarowała budynku przy ulicy Dworcowej, który UMK otrzymało od bydgoszczan za darmo, w celu utworzenia nowych wydziałów, w tym stomatologii.
W świetle powyższego jako bydgoszczanie mamy prawo dążyć do utworzenia Uniwersytetu Medycznego. Rzucanie pod nogi kłód przez toruńskich polityków, tylko będzie wskazywać, iż kujawsko-pomorskie nie tworzy jedności, a jest tylko i wyłącznie tworem politycznym, który ma gwarantować im korzyści.
Tekst ukazał się pierwszy raz na łamach PopieramBydgoszcz.pl