Wczoraj Wojewódzki Sąd Administracyjny w Bydgoszczy rozpatrzył skargę mieszkańca Inowrocławia Marcina Kasperkowiaka, który domagał się od prezydenta Ryszarda Brejzy informacji publicznej. Zdaniem sądu pierw prezydent Inowrocławia, a następnie Samorządowe Kolegium Odwoławcze niezgodnie z przepisami odmówili Kasperkowiakowi udzielenia informacji publicznej.
Dokładnie 10 lutego Marcin Kasperkowiak korzystając z prawa obywatela do informacji publicznej zapytał inowrocławski ratusz jakie koszty ponoszą inowrocławscy politycy przy użytkowaniu telefonów komórkowych w Urzędzie Miasta z rozbiciem na poszczególne numery oraz o wysokość wynagrodzenia służbowego kierowcy prezydenta Ryszarda Brejzy.
Inowrocławski magistrat odmówił przedstawienia tych informacji. W przypadku kosztów usług teleinformatycznych uznano w ratuszu, że Kasperkowiak nie wskazał należycie interesu publicznego swojego żądania. Z kolei w przypadku wynagrodzenia kierowcy uznano, że nie jest on osobom publiczną, stąd też jego danym osobowym przysługuje ochrona. Kasperkowiak nie zgodził się z odmową Urzędu Miasta Inowrocławia i odwołał się do Samorządowego Kolegium Odwoławczego w Bydgoszczy, a to podtrzymało opinie inowrocławskiego ratusza.
Mieszkaniec Inowrocławia zdecydował się zatem odwołać do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego. Na wczorajszej rozprawie nie pojawił się przedstawiciel Samorządowego Kolegium Odwoławczego, żeby bronić opinii. Sąd uznał natomiast, że – Skarga zasługuje na uwzględnienie.
Sędzia sprawozdawca zgodziła się z faktem, że kierowcy, który nie jest osobą publiczną przysługiwać może ochrona, ale zwrócić trzeba jednak sprawę na to, że jest to stanowisko utrzymywane z publicznych pieniędzy.
Sąd zarządził również na rzecz skarżącego zwrot kosztów sądowych, co uczynił będzie musiało ze swojego budżetu Samorządowe Kolegium Odwoławcze.
Wyrok nie jest jeszcze prawomocny. Stronom przysługuje możliwość odwołania się.
Telefony z roku 2015
Marcin Kasperkowiak zawnioskował o wydatki na użytkowanie telefonów komórkowych w roku 2015. W kuluarach politycy inowrocławskiej opozycji podejrzewają bowiem, że mogły być one wykorzystywane w czasie kampanii wyborczej do Sejmu i Senatu, gdy niektóre media organizowały sondaże poparcia, w oparciu liczbę wysłanych ,,premium sms”.