Tak źle w lokalnym sporcie jeszcze nie było. Upadek piłkarskiego Zawiszy spowodował, że do niedawna promowane hasło Bydgoszcz Miastem Sportu może skwitować dzisiaj tylko ironicznym uśmiechem.
Jest weekend, więc zwykły człowiek by się wybrał na jakieś zawody bądź sportowe imprezy. Niestety, bydgoszczanie poprzez fatalną politykę swojego prezydenta, aby zobaczyć dobry sport muszą jechać albo do Torunia, Włocławka (sic!) lub Grudziądza. Muszę przyznać, że zżera mnie zazdrość, kiedy patrzę, jak w pobliskich miejscowościach malutkie klubiki z powodzeniem szturmują krajowe salony, jak żużlowy MR Garden GKM Grudziądz i I-ligowa Olimpia. Jakby tego było mało, to powoli odradza się też Noteć Inowrocław, a w PLK świetnie radzi sobie Anwil Włocławek.
Jako rodowitemu bydgoszczaninowi, jest mi po prostu wstyd, że aby oglądać dobry sport, trzeba co tydzień włóczyć się po okolicznych miejscowościach. Wszak jeszcze kilka lat temu Bydgoszcz była prawdziwą potęgą, a większość drużyn występowała w ekstraklasie. Jednak w zaledwie przeciągu kilku sezonów doszło do prawdziwej katastrofy i dzisiaj miasto nad Brdą ma tylko czterech przedstawiciele w Ekstraklasie, przy czym tylko dwie z nich to ekipy męskie!. Upadek żużlowej Polonii i bankructwo Zawiszy dopełniło czary goryczy.
Całą winę oczywiście można by było zrzucić na władze miasta, ale nie tylko one doprowadziły miejscowy sport do stanu prawdziwej zapaści. Jednak w głównej mierze to właśnie Rafał Bruski i jego współpracownicy odpowiadają za kondycję finansową bydgoskich klubów. Przez kilka lat nie poprawiła się widoczność z trybun na stadionie Polonii, który co jakiś czas odwiedzało do niedawna średnio kilka tysięcy fanów. Ratusz woli zatrudniać panią Stasiak niż dbać o rozwój kulturalny swoich mieszkańców.
Sport to doskonała okazja do promocji miasta, ale nie rozumieją tego lokalni biznesmeni. Pesa od kilku lat odmawia sponsoringu, a o Atosie nic nie słychać. Przez to nad bydgoskim sportem zbierają się czarne chmury i na razie nie widać oznak na poprawę obecnej sytuacji. Czy naprawdę prawie pół milionowego miasta nie stać na to, aby mieć chociażby 2-3 ekipy, które będą w stanie odnosić sukcesy na krajowym podwórku? Upadła siatkówka, koszykówką męska, piłka nożna. Trzyma się Artego, ale dzięki tylko prywatnemu inwestorowi. A to nie jest trudne zadanie, co pokazały przykłady innych miejscowości.