Przed dwoma tygodniami zawiązało się Stowarzyszenie Nowa Bydgoszcz, które jest tak naprawdę kontynuacją komitetu wyborczego z wyborów samorządowych w 2014 roku. Nowe otwarcie inicjatywie politycznej miało dać zjednoczenie się pod jednym szyldem partii KORWiN, Nowa Prawica i posła Kukiz15 Pawła Skuteckiego. To zjednoczenie jest w praktyce jednak tylko ruchem marketingowym.
Jednoczące się dzisiaj środowiska tworzyły w 2014 roku wspólny komitet, który uzyskał poparcie na poziomie niecałych 5% głosów. Później doszło do rozłamów, gdy Janusz Korwin-Mikke zdecydował się opuścić szeregi Nowej Prawicy i założyć nową partię. Część działaczy z kandydatem na prezydenta Bydgoszczy Marcinem Sypniewskim poszła do nowej partii, pozostali wraz z Piotrem Najzerem zostali w Nowej Prawicy.
Tylko głupcy robią to samo i oczekują zmian – powiedział kiedyś Albert Einstein. Siłą nowej formacji ma być program z 2014 roku, który na stronie internetowej Nowej Bydgoszczy pozostał w niezmienionej formie. Gdy się jemu przyjrzymy, to zauważymy rażące nieprawidłowości. Jednym z postulatów organizacji politycznej jest wprowadzenie sieciówki za 59 zł. Dlaczego akurat w takiej cenie? – konkretnych kalkulacji nikt nie przedstawił, można odnieść wrażenie, że jest to trochę zrobione na czuja, bo jak czytamy na stronie internetowej – Uważamy, że jedynym rozsądnym wyjściem jest zdecydowane obniżenie ceny biletu miesięcznego do 59 zł i sprawdzenie po sześciu miesiącach o ile wzrosły wpływy z jego sprzedaży. Jeśli wzrost będzie tak duży, jak się spodziewamy, należy wówczas znów obniżyć cenę – do 50 zł.
W treści znajdziemy wiele przekłamań jak twierdzenie, że miasto dotuje Miejski Zakład Komunikacyjny. MZK utrzymuje się z kolei ze świadczenia usług na rzecz Zarządu Dróg Miejskich i Komunikacji Publicznej. Czyli w rezultacie za każdy przejechany kilometr na danej linii, MZK uzyskuje przychody. Podobnie funkcjonuje na bydgoskim rynku prywatny przewoźnik KDD Trans, który wykonuje przewozy na niektórych liniach. Jest to rozliczanie się za wykonaną pracę, czego nie można nazywać dotacją. W przypadku źle zrealizowanej usługi, np. opóźnień, ZDMiKP nakłada na przewoźnika kary.
Autorzy programu twierdzą, że ZDMiKP zarabia na biletach, co jest również nieprawdą, o czym świadczą zapisy ustawy o finansach publicznych. Zarząd Dróg Miejskich i Komunikacji Publicznej jest bowiem jednostką budżetową, czyli wszystkie przychody trafiać muszą bezpośrednio na konto Miasta Bydgoszczy. Również na konto miasta muszą trafiać zatem przychody z biletów, które i tak nie starczają na pokrycie całych kosztów komunikacji publicznej.