W ostatnim czasie coraz częściej podnoszona jest możliwość rozpadu województwa kujawsko-pomorskiego – tzw. BydExitu. Próba siłowego zmieniania nazwy lotniska przez Zarząd Województwa przelało dla niektórych środowisk czarę goryczy. Z tego też powodu w ostatnim czasie sens istnienia województwa zaczęła kwestionować bydgoska Gazeta Wyborcza (której o dziwo przez ostatnie lata nie przeszkadzało marginalizowanie Bydgoszczy w Samorządzie Województwa).
Stan faktyczny
Stwierdzenia, iż województwo w obecnej formie Bydgoszczy i północno-zachodniej jego części, się po prostu nie kalkuluje, nie należy traktować w kategorii odkrycia Ameryki. Wystarczy podsumować tylko rzetelnie podział funduszy unijnych w perspektywie finansowej 2007-2013, podział stanowisk w Prezydium Sejmiku Województwa i Zarządzie Województwa oraz spojrzeć na dokumenty przygotowujące województwo do pozyskania funduszy w perspektywie unijnej 2014-2020. Nie będę tym razem przybliżał szczegółów, gdyż dość często pisałem o tej problematyce, również na łamach PopieramBydgoszcz.pl
Przyczyną tych problemów jest natomiast układ polityczny rządzący województwem kujawsko-pomorskim już od kilkunastu lat, na czele którego stoi marszałek Piotr Całbecki. Mamy do czynienia obecnie z zachwianą sytuacją polityczną w województwie, gdzie doszło do dominacji toruńsko-grudziądzkiej. Słabi politycznie przedstawiciele Włocławka i Inowrocławia zadowalają się ochłapami. W praktyce mamy zatem do czynienia ze swoistym sojuszem, który prowadzi do marginalizowania znaczenie pozycji Bydgoszczy, która jest przecież największym miastem w województwie. Bydgoscy radni są na sejmiku co prawda najaktywniejsi, ale przebieg głosowań jest już właściwie przed rozpoczęciem obrad do przewidzenia. Jak to działa w praktyce? – spójrzmy na wydarzenia wokół grudziądzkiego szpitala. Miasto Grudziądz stanęło na krawędzi bankructwa, na dodatek dyrektorem szpitala był wiceprzewodniczący Sejmiku Województwa, radny PO z okręgu grudziądzkiego i wówczas marszałek wyciąga grudziądzkim politykom rękę, obiecują ratunek pieniędzmi całego województwa. Niektórzy nazwali to wprost – korupcją polityczną. Tak kujawsko-pomorskie politycznie jednak funkcjonuje.
O kryzysie w województwie mówiło się już wiosną, wówczas z inicjatywy marszałka doszło do okrągłego stołu we Włocławku, który jednak nie przyniósł przełomu. Chęć utrzymania status quo przez obecne elity województwa okazała się zbyt silna, aby móc podjąć rzeczywisty dialog. Później niesforne działania na budowy jedności w województwie podjął również wojewoda – moim zdaniem błędem było ograniczanie się tylko do rozmów z politykami jednej partii.
Rozpad województwa nie od razu
BydExit – nie jest jednak rzeczą taką wcale prostą. Za chwilę rozpocznie się wydatkowanie funduszy z perspektywy 2014-2020, które dedykowane zostały dla województwa kujawsko-pomorskiego. Perspektywa wydania tych funduszy w praktyce sięga roku 2023 i do tego czasu większe zmiany w podziale administracyjnym kraju będą prawie niemożliwe. Gdyby doszło do podziału województw konieczne byłoby przeprowadzenie na nowo negocjacji z Komisją Europejską chociażby Regionalnych Programów Operacyjnych oraz przygotowania dokumentów niezbędnych do ich uruchomienia. Wydłużyłoby to start funduszy unijnych o lata, a to wcale Bydgoszczy nie musi się opłacić.
Oczywiście w dalszej perspektywie, jeżeli negatywne zjawiska będą się nasilać, to rozpad kujawsko-pomorskiego może stać się faktem. Problem nasz jest jednak w tym, iż nie jesteśmy na taką okoliczność w ogóle przygotowani. Budowanie nowego województwa to nie przesuwanie palca na mapie, ale żmudna praca organiczna. Począwszy od potrzeby zbudowania tożsamości, w naszym wypadku wydaje się, że dobrą drogą będzie nawiązanie do fundamentu piastowskich Kujaw, poprzez budowanie powiązań funkcjonalnych z gminami. Żebyśmy się nie zdziwili, gdy nagle przy rewizji granic województw, Kcynia zechce przejść do Wielkopolski. Środowisko Kukiz15 otwarcie mówi o udziale powiatu chojnickiego w województwie bydgoskim. Powiązania funkcjonalne z Chojnicami Bydgoszcz w jakimś stopniu nadal utrzymuje, głównie za sprawą sprawniejszej komunikacji z Bydgoszczą drogowej i kolejowej. Przez ostatnie lata nie zrobiliśmy jednak politycznie nic, aby poprawić stan drogi krajowej nr 25 z Bydgoszczy do Chojnic. Na dodatek bydgoski poseł Kukiz15 poparł na piśmie inicjatywę budowy drogi ekspresowej S22, która nie tylko omija nasz region szerokim łukiem, ale jeszcze poprzez odcinek Elbląg – Chojnice, usprawnia komunikację Chojnic z Gdańskiem. Jeżeliby zrealizować tę koncepcję, to w praktyce Chojnice na dziesiątki lat weszłyby w orbitę oddziaływania Trójmiasta. Trzeba zastanowić się też co ze Świeciem, które w praktyce jest lepiej skomunikowane z Gdańskiem niż z Bydgoszczą, czy w przypadku rozpadu kujawsko-pomorskiego, ten powiat nie przeszedłby do pomorskiego?
Ostatni dzwonek
Tak jak napisałem, przed nami ostatni dzwonek, aby uratować wewnętrzną spójność województwa kujawsko-pomorskiego. Problemem największym jest rządzący układ polityczny, który nie jest skory do dialogu, czego świadkami byliśmy chociażby we Włocławku. Trudno wyobrazić mi sobie naprawę relacji politycznych w województwie, bez dymisji obecnej ekipy. Szansą na przetrwanie kujawsko-pomorskiego jest właśnie odejście od obecnego statusu quo i ułożenie relacji pomiędzy Bydgoszczą i Toruniem na nowo, na zdrowszych zasadach. Piłka stoi obecnie po stronie toruńskiej.
Jeżeli natomiast to będzie niemożliwe, a takie sygnały otrzymujemy coraz częściej ze strony Torunia, to być może BydExit będzie jedynym wyjście. Do tego trzeba być jednak przygotowanym politycznie, żebyśmy nie byli niemile zaskoczeni, jak Bydgoszcz pozostanie sama. Niestety nasi politycy unikają bowiem jak ognia pracy organicznej.
Publikacja pierwszy raz opublikowana została na łamach PopieramBydgoszcz.pl