Kilka tygodni temu prezydent Bydgoszczy wydał zarządzenie, które dość mocno utrudni zorganizowanie cyrku ze zwierzętami w naszym mieście. Dla organizacji walczących o prawa zwierząt Bydgoszcz obok Słupska rządzonego przez Roberta Biedronia stała się pewnym symbolem. Wystarczy jednak, iż ktoś wpadnie na pomysł zorganizowania cyrku w jednej z podbydgoskich gmin: Białych Błotach, Solcu Kujawskim czy Osielsku.
Batalia dotycząca zwierząt w cyrkach przypomina nieco sprawę stosowania uboju rytualnego, wokół którego kilka lat temu mieliśmy debatę w naszym kraju. Obrońcy praw zwierząt podnosili, iż taka forma uboju przynosi zwierzętom szczególne cierpienie i w Polsce powinna być zakazana. Ubój rytualny wiązał się głównie z podłożem religijnym w przypadku wyznawców judaizmu i muzułmanów. Udało się do tych racji przekonać większość sejmową i ubój rytualny w Polsce został zakazany – czy zwierzętom jednak oszczędzono cierpień?
Jak się okazało, właśnie tego celu nie osiągnięto. Ubój rytualny jest bowiem stosowany w sąsiadującej z Polską Słowacji, gdzie wywożone są również zwierzęta z Polski. W rezultacie czeka je zatem dodatkowa, męcząca podróż, więc zwycięstwo obrońców praw zwierząt okazało się pyrrusowe. Straciliśmy na tym wszystko jednak gospodarczo, zyskała Słowacja.
Podobne odczucia wywołuje u mnie sprawa zwierząt w cyrkach. Decyzja władz Bydgoszczy świata nie zbawi i jeżeli ktoś będzie chciał zorganizować dla bydgoszczan takie przedstawienie, to myślę, że bez większych problemów skorzysta z lokalizacji w jednej z podbydgoskich gmin, do których dojazd z miasta w weekend nie zajmie większej ilości czasu. Włodarze mniejszych gmin z chęcią natomiast wydzierżawią teren pod cyrk, gdyż dla ich budżetu gminy liczy się każdy grosz.