Edward Woyniłłowicz (ur. 13 października 1847 r., zmarły 16 czerwca 1928 r.) zaliczany jest do grona ostatnich patriotów Wielkiego Księstwa Litewskiego. Urodził się pod Mińskiem gdzie miał swój majątek, ostatnie lata życia przyszło mu spędzić jednak w Bydgoszczy, gdzie był cenionym obywatelem.
W Polsce postać Edwarda Woyniłłowicza jest zapomniana, o czym z ubolewaniem pisze Piotr Zychowicz w swojej książce pt. ,,Pakt Piłsudski – Lenin”. Tytuł tego dzieła dość mocno wpisuje się w dzieje życiowe Woyniłłowicza .
Był on potomkiem dumnych kniaziów ruskich. Wręcz wzorowo zarządzał majątkiem Sawicze niedaleko Mińska, dzisiejszej stolicy Białorusi. W okresie panowania carskiego Edward Woyniłłowicz był prezesem Mińskiego Towarzystwa Rolniczego i aktywnym patriotom. Ufundował budowę kościoła w Mińsku oraz działał na rzecz pielęgnacji polskiego języka i kultury.
Dla konserwatysty upadek caratu przyniósł jeszcze gorszą sytuację w postaci bolszewickiego terroru. Jego majątek został napadnięty w lutym 1918 roku, wówczas przez kilka dni ukrywał się w lasach, gdyż bolszewicy mogli go jako właściciela ziemskiego po prostu zamordować. Właściciel sąsiedniego majątku Michał Czarnocki nie miał już tyle szczęścia, gdyż został wraz z synem zarąbany siekierami. Woyniłłowicz zamieszkał w Warszawie, gdzie założył Związek Polaków z Kresów Białoruskich.
Do domu w Sawicze wrócił latem 1919 roku, gdy Ziemia Mińska została wyzwolona przez Wojsko Polskie. Woyniłłowicz podjął ryzyko i mimo wciąż nieustalonej granicy wschodniej II Rzeczypospolitej rozpoczął odbudowę majątku. Jednocześnie przekazał dość dużą kwotę pieniędzy na rzecz odradzającego się państwa polskiego. W Belwederze doszło nawet do jego spotkania z marszałkiem Józefem Piłsudskim, choć ziemian niezbyt dobrze je wspomina:
Tłumaczył mnie Piłsudski, że klasa ziemiańska musi zejść z pola bytu narodowego, że wszędzie własność większa się kurczy. (…) Bezwarunkowo musiał być to człowiek niepospolity, bo czemuż on, a nie kto inny zasiadł w Belwederze. Ale to raczej człowiek partii, a nie mąż stanu. Spotkałem doktryny, a nie argumenty, które by zwalczały moje.
Po roku Woyniłłowicz musiał znowu uciekać ze swojego majątku, gdyż latem 1920 roku na Warszawę ruszyła ofensywa bolszewicka ofensywa Michaiła Tuchaczewskiego. Rok pracy przy odbudowie majątku poszedł na marne, gdyż ,,czerwoni” ponownie wszystko splądrowali. Edward Woyniłłowicz nie tracił jednak nadziei, do czasu, gdy po ,,Cudzie nad Wisłą” 12 października 1920 roku doszło do zawieszenia broni. Kilka miesięcy później, gdy 18 marca 1921 podpisano traktat ryski, Mińszczyzna znalazła się po sowieckiej stronie granicy.
Edward Woyniłłowicz pisał:
Przez sto kilkadziesiąt lat porozbiorowych przechowywaliśmy na Białorusi wiarę katolicką, ideę polską, tradycje narodowe, znosiliśmy prześladowania, krwią określaliśmy granicę 1772 roku. Komisja nasza pokojowa w Rydze nie musiała ustąpić, ale o samego początku, z założeniu, nie chciała żądać Mińska. Wstyd nam będzie nawet oczy pokazać w kraju, żeśmy byli pionierami idei nie uznanej przez samą metropolię, która się nas wyparła i ciężko za to odpokutuje. Wieczna hańba tej komisji pokojowej, złożonej nie z mężów stanu, ale z klucza partyjnego Sejmu wyłonionej. To jest nowy, czwarty rozbiór kraju, przez samą Polskę zaproponowany. Wszak pierwszy rozbiór, tak okrzyczany jako zbrodnia, nie odciął tyle od ciała Polski, ile obecna komisja w Rydze dobrowolnie bolszewikom oddała. Gniazdo moje rodowe oddane w ręce bolszewików. Bóg tak chciał, gdzie ja swoją głowę położę, bezdomny?
W rozmowach pokojowych z bolszewikami w Rydze Polskę reprezentowali przedstawiciele wszystkich sił parlamentarnych. Następnie pokój ryski został bez większych oporów przyjęty przez Sejm. Odpowiedzialność za tamtą decyzje ponoszą zatem właściwie wszystkie stronnictwa obecne wówczas w Sejmie. Również tego pokoju nie kwestionował marszałek Piłsudski.
Polska mogła zająć Moskwę
W swojej książce Piotr Zychowicz podkreśla, iż na początku XX wieku Polska mogła dwukrotnie pokonać bolszewików Lenina i podporządkować sobie Rosję. Wówczas jego zdaniem dalsza historia potoczyłaby się zupełnie inaczej. Pierwsza okazja nadarzała się w 1919 roku, gdy bolszewicy toczyli wojnę domową z tzw. Białą Rosją. Jeżeli polskie wojsko podjęłoby współpracę z siłami Antona Denikina (pół Polaka, który urodził się w dzisiejszej dzielnicy Włocławka), to bolszewicy zostali by pokonani. Historycy uważają co prawda, iż z Denikiniem trudno było się dogadać na temat przyszłej granicy polsko-rosyjskiej, to Zychowicz jest przekonania, iż to Polska i tak by dyktowała warunki, które Rosjanie musieliby zaakceptować. Wiele źródeł wskazuje, iż Polacy pomogli nawet bolszewikom, poprzez odpuszczenie ofensywy, dając im czas na rozprawienie się z Denikinem. Stąd też tytuł książki Zychowicza ,,Pakt Piłsudski – Lenin” nawiązujący do tajnych rokowań. Drugą okazja było zwycięstwo w Bitwie Warszawskiej rok później, gdy siły bolszewików były rozbite i Polska szybko mogła zająć Kreml, tworząc tam rząd podległy Warszawie.
W dalszej części książki Piotra Zychowicza czytamy o krzywdzie wyrządzonej wielu Polakom traktatem ryskim, którzy zostali skazani łaskę bolszewików. Najgorzej sytuacja miała wyglądać na Ukrainie, gdzie sztucznie wywołany głód doprowadził do aktów kanibalizmu.
Woyniłłowicz bezdomnym nie został
Wracamy jednak do naszego bohatera, który stracił majątek w Sawiczu. Pod koniec zacytowanego fragmentu pytał się on swój dalszy los. Zamieszkał w Bydgoszczy przy ul. Zamoyskiego 4. Dalej prezesował Związkowi Polaków z Kresów Wschodnich. Nad Brdą został przyjęty wręcz z otwartymi rękoma, gdyż w 1920 roku miasto oddali polskiej administracji Niemcy i brakowało wykształconych elit, do których zaliczyć można na pewno Woyniłłowicza. Aktywnie angażował się również w życie swojego nowego miasta. Wspierał działalność Instytutu Kresowego i Akademii Rolniczej. W 1923 roku prezydent Bydgoszczy Bernard Śliwiński wręczył mu order Polonia Restituta.
Zmarł 16 czerwca 1928 roku. Został pochowany na cmentarzu Starofarnym. Na jego grobie wyryto symboliczny napis ,,Traktatem ryskim z swej ziemi wygnany, deptać musiałem obce łany”.
Latem 2006 roku jego zwłoki uroczyście przeniesiono na cmentarz parafii św. Szymona i Heleny przy placu Niepodległości w Mińsku. Wrócił zatem na swoją rodzinną Mińszczyznę. Pojawiła się również inicjatywa nazwania jednej ulic w tej okolicy jego imieniem, co zaakceptowały nawet władze Mińska. Spotkało się to jednak z protestami komunistów.
Decyzją Rady Miasta Bydgoszcz z dnia 29 lutego 2012 roku, został on patronem skweru pomiędzy ulicami Chodkiewicza i Ogińskiego.