Jutro po południu odbędzie się nadzwyczajna sesja Rady Miasta Bydgoszczy, która poświęcona będzie wnioskowi Klubu Radnych Prawa i Sprawiedliwości, dotyczącego odwołania przewodniczącego RM Zbigniewa Sobocińskiego. Matematycznie wydaje się, że Sobociński tej sesji obawiać się nie powinien, obrady skutkować będą zaś tylko awanturą polityczną, czyli przyniosą podobny owoc, jak wniesienie na szczebel samorządy polityki przez radnych Platformy Obywatelskiej, którzy w kwietniu uznali, że Rada Miasta Bydgoszczy musi wypowiedzieć się w sprawie Trybunały Konstytucyjnego.
Jutrzejsza sesja Rady Miasta Bydgoszczy będzie zatem kontynuacją awantury politycznej wywołanej wplątaniem bydgoskiego samorządu w spór o Trybunał Konstytucyjny. Atmosfera na kwietniowej sesji była bardzo zła, gdyż radni koalicji postanowili pójść o krok dalej i złożyć dodatkowo wniosek, aby zamknąć dyskusję, nie dając wszystkim radnym możliwości wypowiedzenia się. Podsumowując, koalicja PO – SLD Lewica Razem chciała walczyć o demokracje, odbierając jej podczas przedmiotowych obrad. Pytanie zasadne jest, czy przewodniczący Zbigniew Sobociński powinien poddawać pod głosowanie wniosek o zamknięcie dyskusji i czy postąpił zgodnie ze Statutem Miasta Bydgoszczy? Gdyby po tej sesji złożono wniosek o jego odwołanie, zapewne można by mówić o uzasadnionych postawach polityków PiS-u.
Tak się jednak nie stało, gdyż od kwietniowej sesji minął ponad miesiąc. Wniosek o odwołanie przewodniczącego Rady Miasta Bydgoszczy poprzedziło pismo podpisane przez przewodniczącego Klubu Radnych PiS Mirosława Jamrożego z 24 maja, w którym stawia on Sobocińskiemu 7-dniowe ultimatum, na spełnienie pięciu postulatów: powołania wiceprzewodniczącego Rady Miasta reprezentującego PiS, powołania Komisji Etyki, zatrudnienia do obsługi Rady Miasta niezależnego od prezydenta radcy prawnego, zmiana regulaminu Rady Miasta Bydgoszczy i złożenie przez Sobocińskiego oświadczenia, w którym przyznaje się on do swoich błędów.
Merytorycznie są to oczekiwania mało poważne. Do przewodniczącego Sobocińskiego w praktyce można by adresować tylko ostatnie żądanie, jeżeli mamy patrzeć z punktu proceduralnego. Powoływanie i odwoływanie wiceprzewodniczących, nowych komisji, czy zmiana Statutu Rady Miasta (co ciekawe obowiązujący statut poparło w poprzedniej kadencji wielu obecnych radnych PiS-u), to uprawnienia Rady Miasta Bydgoszczy. Przewodniczący RM nie ma nawet prawa składać żadnych deklaracji działania, które wchodziłyby w kompetencje Rady Miasta Bydgoszczy. Sprawia to, że wniosku radnych Prawa i Sprawiedliwości nie można traktować poważnie.
Jeżeli radni chcą powołania Komisji Etyki, to dlaczego do porządku obrad zwołanej na jutro sesji nie złożyli projektu takiej uchwały?