Rodzinę tę rozdzielił wybuch II wojny światowej, a połączyła Bydgoszcz, bowiem ich prochy spoczywają na cmentarzu przy ulicy Kcyńskiej. W mieście, które ta rodzina w sposób szczególny umiłowała. Dzisiaj do rodzinnej kwatery dołączyła zmarła w ubiegłym roku w Teksasie Mara Piotrowski.
Generał Aleksander Karnicki do historii wpisał się jako jeden z bohaterów wojny polsko-bolszewickiej. Szczególnie wsławił się podczas boju o Ciechanów 15 sierpnia 1920 roku, czyli w decydującym dniu Bitwy Warszawskiej.
Po przejściu na emeryturę wraz z najbliższą rodziną zamieszkał w Bydgoszczy – Oni w sposób szczególny umiłowali Bydgoszczy – mówił do zebranych na pogrzebie Mary Piotrowskiej, Aleksander Gosk, wnuk generała – Dodam, że żadne z nich tak naprawdę nie pochodziło z Bydgoszczy i również tutaj nie zmarli.
Starszy syn generała Jerzy Karnicki zginął w roku 1930 roku w katastrofie lotniczej nad Warszawą, pilotując samolot Brequet XIX. Jego pogrzeb w Bydgoszczy stał się wielką manifestacją patriotyczną. Do dzisiaj na grobie rodziny Karnickich, na cmentarzu przy ulicy Kcyńskiej, znajduje się charakterystyczne śmigło z samolotu Brequet. Generał będąc już schorowanym zmarł w 1942 roku w Kutnie pod okupację III Rzeszy, jego żona Zofia zmarła w Sopocie, córka Nemi w Gdyni, zaś druga z córek Mara przed rokiem w Teksasie.
– Każde z nich wiedziało, że tu jest ich miejsce i tutaj chcą być razem ponownie. I ten dzień się dzisiaj spełnił, bo są tutaj w komplecie – mówił ze wzruszeniem po pogrzebie Aleksander Gosk – Były to losy rodzinny wojskowej, gdzie rozkazy rzucały ich w inne miejsca. II wojna światowa rozdzieliła tę rodzinę.
Drugi z synów generała kpt. Borys Karnicki, ojciec Aleksandra Goska, wstąpił do marynarki wojennej. W momencie wybuchu II wojny światowej dowodził okrętem podwodnym ORP ,,Wilk”. Przedostał się do Szkocji i następnie pod banderą aliantów toczy boje z niemieckimi jednostkami. W dowód uznania gen. Władysław Sikorski, będący premierem rządu polskiego na uchodźstwie, odznaczył go orderem Virtuti Militari. Po wojnie do Polski już nie wrócił. Zmarł w 1985 roku w Londynie, urnę z jego prochami złożono w porcie wojennym na Oksywiu w Gdyni.
Przy okazji złożenia prochów Mary, w Bydgoszczy doszło do zjazdu rodziny Karnickich z całego świata.
Przez lata grób rodziny ulegał niszczeniu. Kilka lat temu kibice Zawiszy postawili sobie zadanie jego odnowienia, co udało się poprzez skrupulatną pracę osiągnąć. Dzisiaj dziękował im za to Aleksander Gosk – Zostawiamy tę kwaterę w dobrych rękach. W Bydgoszczy nie ma tutaj nas wcale praktycznie, ale są ludzie, którzy w pewnym momencie uznali, że postacie tutaj spoczywające są warte upamiętnienia. Są to kibice Zawiszy Bydgoszcz, klubu sportowego, niegdyś wojskowego.