Zadając sobie to pytanie przypomina mi się pewne zdarzenie z okresu przedwyborczego w 2014 roku, gdy grupa szanowanych bydgoszczan napisała do Romana Jasiakiewicza list otwarty, w którym chciano go przekonać do kandydowania na urząd prezydenta. Była to swego rodzaju żółta kartka dla prezydenta Rafała Bruskiego.
Znając część sygnatariuszy tego listu podejrzewam, że głosowali oni w większości mimo wszystko na Bruskiego, bowiem jego kontrkandydat w II turze Konstanty Dombrowicz nie był dla nich alternatywą. Dzisiaj nie ma już sensu gdybać co stałoby się, gdyby Jasiakiewicz wyraził ambicje zostania prezydentem, ale w pewnym sensie głód alternatywy wobec obecnego prezydenta może mieć nadal miejsce. Kluczowe dla ewentualnej reelekcji Rafała Bruskiego będzie zaś to czy pojawi się alternatywa, która porwie bydgoszczan do urn.
W pewnym sensie przedstawiając powyższe założenia, odpowiedziałem na pytanie zawarte w tytule. Taka alternatywa wobec obecnie urzędującego prezydenta jest potrzebna. Pojawienie się świeżego spojrzenia na Bydgoszcz byłoby na pewno z wielką korzyścią dla debaty publicznej w naszym mieście. Pewną prawidłowością jest też to, że długo piastowana władza się psuje – zauważam to po niepotrzebnych konfliktach w które angażuje się prezydent – dlatego dla zwykłej higieny politycznej przydałaby się zdrowa konkurencja dla prezydenta. Na chwilę zbytnio jej jednak nie widać.
,,Balcerowicz musi odejść”
Błąd – ,,Bruski musi odejść” miało być. Ta parafraza legendarnych już w polskiej polityce słów lidera Samoobrony Andrzeja Leppera o byłym prezesie Narodowego Banku Polskiego, stała się hasłem przewodnim inicjatywy kilku środowisk chcących odwołać prezydenta Bydgoszczy na drodze referendum. Trudno mówić jednak o jakiejkolwiek alternatywie dla obecnego układu władzy w Bydgoszczy, bo środowisko posła Pawła Skuteckiego poza wieloma sloganami będącymi zarzutami wobec prezydenta Bruskiego, nie proponuje nic lepszego. Mówienie o podwyżkach czynszów, obiecywanie dróg osiedlowych, przeżywanie kontrowersyjnego spektaklu sprzed kilku lat może zmobilizować do działania co prawda kilka środowisk, ale to nie jest alternatywa, która faktycznie mogłaby doprowadzić do zmiany władzy w Bydgoszczy. Wytarta płyta w postaci dróg osiedlowych była przez środowisko byłego prezydenta Dombrowicza dość mocno eksponowana w kampanii wyborczej w 2014 roku – przyniosła szczęśliwie zaledwie jeden mandat radnego dla Bogdana Dzakanowskiego. Dziwić się można, że środowisko to (większość środowisk inicjujących referendum do 2010 roku było związanych z prezydentem Dombrowiczem) cały czas popełnia te same błędy.
Paradoksalnie zatem cała ta inicjatywa może wzmocnić obecnego prezydenta. Jej klęska (takowa będzie miała miejsce w każdym rozstrzygnięciu, które nie da odwołania prezydenta) sprawi, że do mieszkańców może trafić jasny przekaz, że nie ma liczącej się alternatywy wobec obecnego układu władzy (PO + lewica).
Jak zachowa się PiS?
Prawo i Sprawiedliwość od samego początku wobec akcji referendalnej zachowywało dystans. Tuż po ogłoszeniu zbiórki podpisów pojawiły się nawet spekulacje, iż część radnych indywidualnie postanowi się zaangażować w projekt zainspirowany przez środowisko Kukiz15 – tak się jednak nie stało. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że partia taka postawa uchroni się przed łatką ,,niemerytorycznej w bydgoskim samorządzie” i dostanie szansę, aby spróbować zagospodarować tych bydgoszczan, którzy wyczekują alternatywy z prawdziwego zdarzenia.
Jak jednak będzie to pokaże czas. Odpowiedzialnym za przygotowanie wyborów w okręgu bydgoskim został poseł Łukasz Schreiber, który w praktyce miał też duży wpływ na kampanie w Bydgoszczy w roku 2014, w której pomimo nie najlepszych tendencji PiS-u w zachodniej Polsce, partia ta w wyborach do Rady Miasta Bydgoszczy zdobyła tyle samo mandatów co Platforma Obywatelska.
Przy błędach, które zdarza się popełniać obecnemu prezydentowi Bydgoszczy i dobrym przygotowaniu ze strony Prawa i Sprawiedliwości, może czekać nas ciekawa rozgrywka o władzę w Bydgoszczy.
Alternatywa
Wielu środowiskom probydgoskim (nie mam na myśli zaangażowanych w akcję referendalną) prezydent Rafał Bruski podpadł chociażby skapitulowaniem przy ZIT. Z tego też powodu traktowany jest z dość ograniczonym zaufaniem. Nie raz zauważyłem jak prezydent dla pokazania, iż w Platformie Obywatelskiej nie ma na szczeblu kujawsko-pomorskiego konfliktów, dość biernie podchodził w zabieganiu o bydgoski interes. Tak jest też chociażby w kwestii węzła multimodalnego, gdzie prezydentowi brakuje wyrazistości – z jednej strony popiera starania o ,,suchy port” kolejowy w Łęgnowie, ale też jest wstanie wyrazić zgodę na powstanie portu Solcu Kujawskim.
Ograniczone zaufanie nie musi jednak stać na przeszkodzie do reelekcji Bruskiego, jeżeli z powodu braku sensownej alternatywy, traktowany będzie cały czas jako mniejsze zło. W środowisku referendalnym znajdziemy zaś osoby, które jeszcze niedawno politycznie akceptowały koncepcję utworzenia z Bydgoszczy i Torunia jednego organizmu miejskiego.