Czy chcemy doprowadzić do lepperyzacji bydgoskiej sceny politycznej?



Za jedno z większych osiągnięć naszej cywilizacji możemy uznać to, że władzę sprawujemy w sposób bezkrwawy. Nie jest to jednak osiągnięcie dane nam raz na zawsze, dlatego zachowania, gdy radny wzywa na sesję Rady Miasta Bydgoszczy policję w celu przebadania alkomatem prezydenta oraz przewodniczącego Rady powinny się spotkać ze zdecydowanym potępieniem. Dając bowiem przyzwolenie, możemy dawać wiatr w żagle chcącym przekroczyć kolejne granicę.

Z dużym zdziwieniem odsłuchałem audycję w Radiu PrawyPL, w której redaktor Katarzyna Chrzan oraz redaktor naczelny Tygodnika Bydgoskiego Michał Jędryka, a zarazem polityk stowarzyszenia .Endecja związanego z klubem parlamentarnym Kukiz15, w rozmowie z radnym Bogdanem Dzakanowskim próbują przedstawiać akcję z policją na Radzie Miasta Bydgoszczy jako działanie w interesie mieszkańców. Tytuł audycji nadano ,,Demaskujemy bandyckie praktyki w Radzie Miasta Bydgoszczy”, przez co mamy dodatkowo element plucia do własnego gniazda. Audycja może być krzywdząca, bowiem jej odbiorcami są w dużej mierze osoby spoza naszego miasta, niespecjalnie znające bydgoskie realia, którzy są karmieni opowieścią jak to bandycki samorząd mamy.

 

Radny Bogdan Dzakanowski swój happening z wezwaniem policji tłumaczył tym, iż otrzymał informację, że ktoś rzekomo widział polityków pijących alkohol w ratuszu, po czym dodaje swoją analizę na temat prezydenta – Oczy miał czerwone, wyglądał jakby był nieświeży.

 

W mediach o akcji radnego zrobiło się głośno, ale przybyli do ratusza policjanci w krwi żadnego z badanych polityków alkoholu nie stwierdzili.

 

– Udowodnił nam pan, że była to sprawa poważna i miał pan argumenty – przyznaje racje Dzakanowskiemu redaktor Jędryka, który w późniejszej części audycji zapyta, czy radny Dzakanowski może liczyć w swojej ,,pro społecznej” działalności na wsparcie radnych Prawa i Sprawiedliwości. Z ubolewaniem Dzakanowski stwierdzi, że nie, zarzucając nawet, iż nawet PiS go próbuje izolować.

 

Odbiorca audycji może odnieść wrażenie, że PiS daje przyzwolenie na te ,,bandyckie praktyki”. Wystarczy jednak zadać sobie trud porozmawiania z bydgoskimi radnymi, aby dowiedzieć się, że większość klubu po prostu nie chce być kojarzona z tymi wybrykami radnego. Radny Stefan Pastuszewski, opozycjonista z okresu PRL, jest nawet bardziej dosadny, mówiąc wprost, że życie nauczyło go obrzydzenia do ,,wszelkiego donosicielstwa”, a tak odebrał akcję z wezwaniem policji do ratusza.

 

Jakie to zatem panują w Bydgoszczy bandyckie praktyki? Radny Dzakanowski żali się na bydgoskie media, że żaden dziennikarz nie zapytał go, dlaczego postanowił kilka lat temu w przebraniu gwiazdora zakłócać otwarcie Trasy Uniwersyteckiej. Inny zarzut to stwierdzenie, iż Rada Miasta Bydgoszczy nagminnie narusza prawo i konstytucje, poprzez nierozpatrywanie skarg kierowanych do niej. Sam osobiście kilka lat temu skierowałem do ówczesnej wojewody Ewy Mes, gdy w przypadku jednej skargi doszło do pewnych naruszeń. Był to jednostkowy przypadek, przez który nie można Bydgoszczy przyklejać łatki ,,bandyckiego samorządu”.

 

Szkoda, że w tej audycji zapomniano poruszyć temat, gdy jeszcze kilka lat temu, gdy radny Dzakanowski pełnił obowiązki doradcy prezydenta Konstantego Dombrowicza, przeciwko mieszkańcom protestującym na sesji Rady Miasta Bydgoszczy przeciwko zmianie nazwy stadionu Zawiszy, skierowano wnioski o ukaranie do sądu. Chcąc nazywać samorząd bandyckim, zacznijmy od tego typu incydentów.

 

Osobiście jestem przeciwnikiem polityki opartej na happeningach. Szczególnie, gdy w ten sposób prowadzona polityka zaczyna przypominać opisane przez Platona postępowanie po barbarzyńsku – Taki się staje wrogiem intelektu i kultury duchowej; już nie potrafi niczego skutecznie dowodzić w dyskusji, poczyna sobie po barbarzyńsku i chce gwałtem dochodzić wszystkiego jak dzikie zwierzę; w głupocie i w nieokrzesaniu, bez rytmu i bez wdzięku życie pędzi.