Czym wam Bernard Śliwiński zawinił?

Dzisiaj Bydgoszcz jest ważnym węzłem kolejowym, częścią transeuropejskiego korytarza Bałtyk-Adriatyk. Być może będziemy również w niedalekiej przyszłości kluczowym węzłem multimodalnym dla portów morskich w Gdyni i Gdańsku. Zdecydowała o tym jedna z najważniejszych inwestycji II Rzeczypospolitej: budowa magistrali węglowej Gdynia – Śląsk, która w pierwotnych planach miała omijać Bydgoszcz.

 

Prezydent Bernard Śliwiński (faktyczny okres urzędowania 1922-1930) nie miał nigdy szczęścia do bydgoskich radnych – zarówno w okresie swojego urzędowania miał wielu przeciwników w Radzie Miejskiej, tak samo wczoraj większość Rady opowiedziała się za odebraniem mu patronatu ulicy na Kapuściskach – chodziło o dalsze propagowanie znanego ideologicznego, z okresu PRL, zwrotu – Przodowników Pracy. Włączono jego postać do sporu Aleje Prezydenta Lecha Kaczyńskiego. O ile zmarłego pod Smoleńskiem prezydenta broniło wielu radnych, to w sprawie prezydenta Śliwińskiego były to nieliczne głosy.

 

Prezydent Śliwiński swojej kadencji nie dokończył (urzędował 8 lat), zarzucano mu m.in.. wzięcie wysokiego kredytu na budowę funkcjonującej do dzisiaj elektrowni. Tak działa demokracja, ale z perspektywy czasu patrzymy na niego jako na postać pozytywną w dziejach Bydgoszczy. Za jego kadencji powstał Szpital Miejski, ale co dzisiaj, właśnie z tej perspektywy czasu wydaje się szczególnie istotne – ostatecznie magistrala węglowa przebiegła przez Bydgoszcz, w czym wypatruje się zasług prezydent Śliwińskiego. Tamta inwestycja niewykluczone, że będzie odgrywać kluczową rolę dla Bydgoszczy w przyszłości.

 

Bernard Śliwiński wywodził się z Gostynia w Wielkopolsce. Po wybuchu Powstania Wielkopolskiego stał się kluczowym dla gen. Józefa Dowbor-Muśnickiego oficerem. Gdy w 1939 roku Niemcy ponownie zaatakowali Polskę, Śliwiński pomimo wieku chwycił za karabin. Trafił do obozu dla jeńców, gdzie zmarł. Można powiedzieć, że swoje życie zakończył wypełniając patriotyczne obowiązki wobec Polski.

 

Radni odebrali mu ulicę dzień po 99 rocznicy wybuchu Powstania Wielkopolskiego. Podczas uroczystości bydgoskich, była posłanka Anna Bańkowska ubolewała, że w naszej lokalnej przestrzenni publicznej nie ma zbyt wielu symboli nawiązujących do tego zwycięskiego powstania oraz o tym, że wiedza o nim jest zbyt słabo rozpropagowana. Kilka godzin później w życie weszło zarządzenie wojewody o nadaniu jednej z ulic imienia powstańca Bernarda Śliwińskiego. Po kolejnych kilku godzinach radni podjęli działania, aby mu ten zaszczyt odebrać (formalnie szybko to nie musi jednak nastąpić). Radni mogli jednak słów byłej parlamentarzystki nie znać, bowiem 31 osobową Radę Miasta na tych uroczystościach reprezentował tylko jeden radny – Bogdan Dzakanowski. Nie było żadnego członka prezydium Rady Miasta.

 

Radni Platformy Obywatelskiej deklarowali wczoraj, że będą chcieli przy okazji 100-lecia wybuchu Powstania Wielkopolskiego do tematu wrócić i nadać jakiejś ulicy bądź skwerowi imię Śliwińskiego. Mijają jednak lata, a ta wielka dla Bydgoszczy postać takiego zaszczytu nie dostąpiła. Wiceprzewodniczący Rady Miasta Lech Zagłoba-Zygler wyraził pogląd, że lepiej byłoby nadać jego imię ulicy Teodora Duracza (od wczoraj Tomasza Golloba), w tym kierunku jako radny z bardzo dużym stażem jednak do tej pory nic nie zrobił.