Wkrótce ruszy fizyczna budowa drogi ekspresowej S-5, na którą czekaliśmy w dużych bólach, bowiem pierwotnie miała być już gotowa przed turniejem piłkarskim Euro 2012. Była to bolączka polityków związanych z poprzednim obozem rządzącym, którzy musieli się tłumaczyć z przesunięć terminów realizacji inwestycji (realizacja do 2019 roku to przesuniecie o blisko 7 lat). Bolączką obecnej ekipy może być natomiast S-10.
Oczywiście wszyscy powinniśmy mieć nadzieje ponad podziałami, że drogę S-10 na całym kujawsko-pomorskim odcinku uda się zbudować szybciej, bowiem będzie ona ważnym elementem rozwojotwórczym dla regionu.
Na początek przedstawię jednak kilka faktów:
1.Rząd dokonał w lipcu priorytetacji zadań w ramach Programu Budowy Dróg Krajowych, w wyniku którego odcinek Bydgoszcz – Toruń drogi ekspresowej S-10 znalazł się dopiero na 126 pozycji, gdy dostępne (zapewnione) finansowanie na poziomie 135 mld zł według szacunków starcza na 117 zadań ujętych w programie. Odcinek Piła -Bydgoszcz znalazł się jeszcze niżej, bo na 142 pozycji.
2.Trwają rozmowy, aby odcinek Bydgoszcz – Toruń zrealizować w ramach partnerstwa publiczno-prywatnego przy udziale kapitału prywatnego. Reasumując – działania te mają służyć pozyskaniu dodatkowego kapitału, ponad już dostępne 135 mld zł.
Na temat partnerstwa publiczno-prywatnego mówił we wtorek na konferencji prasowej wojewoda Mikołaj Bogdanowicz. Starał się jednak wykorzystywać różnego rodzaju figury retoryczne, aby w eter nie poszła informacja, iż pieniędzy na S-10 na chwilę obecną nie ma, a to jest dla mieszkańców Bydgoszczy, w mojej opinii, najważniejszy na dzisiaj fakt.
Mówmy jak jest
Jedyny zarzut jaki kieruje do polityków PiS to brak odwagi, aby mówić jak faktycznie jest. Wówczas o tym, iż rząd próbuje pozyskać dodatkowe finansowanie w ramach partnerstwa publiczno-prywatnego, mówiłbym z dużym uznaniem, iż mimo zastanej sytuacji nie poddają się. Wszyscy kibicujemy, aby wszystko udało się tak jak mówił wojewoda, ale mogą się zdarzyć pewne perturbacje i wówczas to może się zemścić na politykach PiS-u, bowiem przed wyborami będą musieli się tłumaczyć z pewnych siebie deklaracji, które dzisiaj kierują w kierunku opinii publicznej.
Wystarczyło natomiast powiedzieć uczciwie jak jest. Rząd Beaty Szydło tak naprawdę Program Budowy Dróg Krajowych z perspektywą do 2025 roku odziedziczył po rządzie Ewy Kopacz. Przyjęty we wrześniu 2015 roku Program niewiele różnił się od bieżącego, a jego wartość szacowano oficjalnie na 107 mld zł. Rząd premier Szydło przed miesiącem zwiększył finansowanie do 135 mld zł i jak widzimy na wiele inwestycji, w tym drogę S-10 jeszcze brakuje. I to właśnie tym faktem łatwo można by obalić zarzuty polityków Platformy Obywatelskiej, iż S-10 jest zagrożona z powodu rządów PiS-u.