Przed dwoma tygodniami rozpoczął się proces likwidacji spółki, która w okresie od 2009 do 2016 roku prowadziła pierwszy zespół Zawiszy Bydgoszcz – przejmując go w II lidze, a zostawiając w VIII. Jest to dobry moment, aby zastanowić się czy powołanie tej spółki było dobrym posunięciem oraz zadać sobie też pytanie czy spółki w takiej formie właścicielskiej będą się sprawdzać.
Cofnijmy się zatem w przeszłość do 2009 roku – po pierwszym sezonie Zawiszy w II lidze część działaczy Stowarzyszenia Piłkarskiego ,,Zawisza” uznała, że walka o Ekstraklasę bez udziału Miasta Bydgoszczy będzie trudno. Przy zaangażowaniu części radnych udało się przełamać początkowy opór prezydenta Konstantego Dombrowicza i spółka powstała.
– Chcieliśmy rozwoju piłki nożnej i zaufaliśmy, że spółka będzie płaszczyzną do rozwoju piłki nożnej w Bydgoszczy. W efekcie stało się odwrotnie. Mając dzisiejsze doświadczenia, w spółkę raczej byśmy już nie weszli – ocenia z perspektywy czasu Jerzy Mickuś, który do końca w Radzie Nadzorczej spółki reprezentował Stowarzyszenie Piłkarskie ,,Zawisza”.
W 2009 roku większościowy pakiet akcji posiadało Miasto Bydgoszcz, mniejszościowy mający gwarantować utrzymanie nazwy klubu i nieprzenoszenie go do innego miasta – Stowarzyszenie Piłkarskie ,,Zawisza”.
Już od samego początku zaczęły się jednak zgrzyty, bowiem desygnowany przez prezydenta prezes spółki od razu popadł w konflikt z kibicami. Fani zarzucali mu zbyt duże wydatki na reklamę w jednej z firm. Doszło nawet po roku jej funkcjonowania do złożenia wniosku o upadłość spółki. Wniosek ten po jakimś czasie został wycofany. Miasto musiało spółkę dokapitalizować, co kilka lat później wytknie Najwyższe Izba Kontroli.
Po wyborze Rafała Bruskiego przyszedł okres względnego spokoju. W 2011 roku Zawisza awansował do I ligi, wtedy pojawił się Radosław Osuch, który prezentował się jako duży inwestor. Doszło do prywatyzacji spółki na rzecz Osucha, choć jak wskazuje NIK z pewnymi naruszeniami – za akcje spółki płacił on w ratach, otrzymując w tym okresie znacznie więcej pieniędzy z dotacji. Niektórzy wprost mówili, że kupił on akcje od miasta za pieniądze miejskie. Była to zatem dość specyficzna prywatyzacja, bowiem nowy właściciel miał zapewnione dofinansowywanie działalności sportowej z miasta. Warto wspomnieć, że zainteresowani zakupem Zawiszy byli wówczas też inni, ale ich oferty w ratuszu specjalnie nie potraktowano.
Po dwóch sezonach w I lidze Zawisza awansował do Ekstraklasy, gdzie pojawiły się duże pieniądze chociażby z tytułu transmisji meczów w telewizji. Rozpoczął się też konflikt z kibicami i Stowarzyszeniem Piłkarskim ,,Zawisza”. Ta druga strona z niepokojem mówiła o zadłużaniu się spółki, wskazując, że Zawisza może być na drodze do upadku. Te przewidywania się niestety spełniły.
Spółka WKS Zawisza Bydgoszcz SA przyniosła zatem bydgoskie piłce nożnej kilka ważnych lekcji. Pierwsza wydaje się taka, że żeby mówić o czymś przyszłościowym potrzebni są oddani danemu klubowi działacze. Tak działa chociażby klub mistrza kraju Legii Warszawa. Początkowy okres działalności spółki pokazuje natomiast, iż forma spółki komunalnej, gdzie zarządzają klubem osoby z nadania politycznego, nie jest również najlepszym rozwiązaniem.