Mieli po dwadzieścia kilka lat, widząc okrucieństwo Armii Czerwonej, postanowili walczyć w konspiracji. Zdawali sobie sprawę, że każdy rozpoczęty dzień, może być ich ostatni. Potrafili doskonale zrozumieć, czym jest nieuchronność śmierci, w głębi duszy mieli jednak nadzieję, że przyjdą Amerykanie, z których pomocą przegonią sowietów. To opowieść o młodych chłopach ze zgrupowania ,,Bartek” na Śląsku Cieszyńskim.
Orędownikiem ich tragicznych losów jest Tomasz Greniuch, który na zaproszenie Obozu Narodowo Radykalnego wygłosił w piątek w Bydgoszczy ciekawą prelekcję, przy okazji promują swoje książki poświęcone podziemiu antykomunistycznego. Spotkanie z historykiem przypadło na kilka dni przed Narodowym Dniem Pamięci Żołnierzy Wyklętych, stąd też wniosło wartościowe refleksje poświęcone ,,Wyklętym”, pozwalające zrozumieć, dlaczego pomimo widocznej przewagi sowietów, nie złożyli broni i nadal walczyli.
Tomasz Greniuch przyznał, że jego zainteresowanie Henrykiem Flame znanym pod pseudonimem ,,Bartek” rozpoczęło się na dobre w momencie pisania pracy magisterskiej na Uniwersytecie Opolskim. Z racji poprawności politycznej dopiero trzeci promotor miał się zgodzić recenzowania jego pracy w tym niepopularnym w tamtym środowisku temacie. Swoją pracę obronił w 2006 roku, niedługo później wydając ją jako pierwszą swoją książkę. Badania poświęcone podziemiu antykomunistycznemu na Śląsku Cieszyńskim kontynuował jednak dalej, czego owocem jest książka ,,Śmiertelni”, którą w piątek w Bydgoszczy promował. Greniuch ma nadzieję, że uda mu się w tym roku obronić doktorat, a tematem jego pracy jest cytat ,,Chrystus za nas, my za Chrystusa”. Szerzej tę myśl wyjaśnimy w dalszej części.
Henryk Flame wywodził się ze Śląska Cieszyńskiego, w okresie gdy Polska broniła Europy przed bolszewikami (lata 1919-1920), sytuację tą próbowali wykorzystać Czesi atakując Polskę. Wśród stawiających opór był ojciec Henryka Flame, noszący mundur kolejarza. Rodzina po utracie Zaozia zamieszkała w II Rzeczypospolitej, odrodzona Polska postawę ich jednak doceniła – Jego dzieci mogły liczyć na możliwość zdobycia dobrego wykształcenia.
Syn kolejarza został lotnikiem (szkolił się w Bydgoszczy) i brał udział w kampanii wrześniowej. Po wycofaniu się na Węgry został mu odebrany paszport. To zdarzenie sprawiło, że los nie skierował go do Wielkiej Brytanii, gdzie prym na niebie wiedli polscy lotnicy. Flame był kłopotliwym więźniem, dlatego przekazany dostał do niemieckiego obozu jenieckiego, z którego jednak uciekł i wrócił na Śląsk Cieszyński. Zdaniem Greniucha komuniści wokół jego ucieczki zbudowali nieprawdziwą propagandę, sugerującą wypuszczenie przez Niemców, z racji bycia volksdeutschem. Jak wyjaśnia historyk na Śląsku Cieszyńskim właściwie wszyscy Polacy podpisali volkslistę, bowiem inaczej naraziliby się na represje, dla żołnierzy września 1939 roku, nieodpisanie listy mogło zakończyć się śmiercią. Do podpisania volkslisty w tym regionie namawiali również biskupi.
– Po tym jak III Rzesza zaczęła przegrywać wojnę, wielu Polaków, którzy podpisali volkslistę zostało włączonych do wermachtu, taki los spotkał również wielu późniejszych żołnierzy Flame. Polacy jednak niemal przy każdej możliwej okazji dezerterowali, pod Monte Cassino były przypadki nawet poddania się po usłyszeniu polskiego języka. Tacy żołnierze później kontynuowali walkę, ale już po stronie aliantów – wyjaśniał koleje losu Greniuch.
Śląsk Cieszyński jak ziemia rdzennie niemiecka
Wydarzenie, które sprawiło, że wielu młodych ludzi podjęło walkę partyzancką było okrucieństwo, z jakim postępowali wobec ludności cywilnej sowieci na Śląsku Cieszyńskim – Oficerowie polityczni mówili żołnierzom – to ziemie rdzennie niemieckiej, teraz możecie się im odpłacić. Widzieli to młodzi Polacy i coś w nich wstąpiło – wyjaśnia historyk.
Kapitan Flame po wojnie początkowo brał udział w budowaniu struktur Milicji Obywatelskiej. W ten sposób miał chociażby gromadzić arsenał. W maju 1945 roku opuścił posterunek i rozpoczął działalność konspiracyjną występując już pod pseudonimem Bartek. Urząd Bezpieczeństwa wysłał przeciwko nim wojsko, ale Polacy nie chcieli strzelać do Polaków. UB podejrzewało, że obie strony ze sobą kolaborowały – Wysłano do walki lojalnych żołnierzy Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego, gdzie werbowani byli ludzie wierni ideologi komunistycznej – opowiadał Greniuch.
– Siły z grupowania Bartka miały zostać przerzucone do Monachium, gdzie wraz z Brygadą Świętokrzyską miał powstać korpus. Wierzono wówczas jeszcze, że wkrótce wybuchnie III wojna światowa i wrócą do Polski razem z Amerykanami – tłumaczył historyk, przy tym dziwiąc się – Nie wiadomo dlaczego tak długo Amerykanie zwodzili polskie podziemie niepodległościowe.
Po jakimś czasie sowieci uszczelnili granicę i zgrupowanie Bartka musiało sobie radzić samo. Władza ludowa zwiększyła siły mające zlikwidować partyzantów. Wykorzystali plan z przerzutem sił na zachód. W ramach operacji ,,Lawina” pojawił się w strukturach Narodowych Sił Zbrojnych agent UB, który podszywając się pod łącznika ze sztabem w Monachium przedstawił plan przerzutu żołnierzy ze zgrupowania Bartka w grupach. Partyzanci po dotarciu na nocleg w Opolu byli mordowani. Tamto zdarzenie na tyle osłabiło partyzantkę kapitana Flame, że ten w marcu 1947 roku nakazał skorzystać z amnestii. Kapitan dalej niepokoił się jednak o los swoich byłych podwładnych, co zdaniem Greniucha mogło doprowadzić do tego, że 1 grudnia 1947 został on zlikwidowany. Oficjalnie został zastrzelony na zabawie przez pijanego milicjanta, który jednak nigdy za swój czyn nie odpowiedział.
Matka jednego z żołnierzy miała zapytać po co przelewają krew, czemu ich ofiara ma służyć, na co paść miała odpowiedź – ,,Chrystus za nas, my za Chrystusa”. Z tego cytatu wziął się tytuł rozprawy doktorskiej Tomasza Greniucha, poświęcona tym młodym partyzantom.
W ubiegłym roku – 1 marca 2017 – Prezydent RP Andrzej Duda odznaczył kpt. Henryka Flame pośmiertnie Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski za wybitne zasługi dla Rzeczypospolitej.
Zgrupowaniu Bartka zdarzył się również jeden czarny incydent. W trakcie jednej z akcji, w wyniku podjętej walki doszło do zastrzelenia niewinnej dziewczynki. Tomasz Greniuch jak wyjaśniał, trzeba i wspomnieć o tym incydencie, choć ofiary wśród ludności cywilnej w trakcie wojny zawsze będą się pojawiać.
Czy byli naiwni?
Pytanie nie było co prawda przedmiotem spotkania autorskiego z Greniuchem, ale warto sobie je zadawać przy okazji ważnych rocznic związanych z Ii wojną światową. Polacy krew przelewali na niemal wszystkich frontach tego światowego konfliktu. Zapewne nigdy się nie spodziewali, że takiej Polski o jaką walczyli szybko nie zobaczą, a wielu z nich nie doczeka. Konferencja w Jałcie w historię Polski wpisała się jako symbol zdrady dawnych sojuszników. Gdyby Henryk Flame na Węgrzech nie stracił paszportu, być może przyczyniłby się do zwycięstwa aliantów w bitwie o Anglię. Po wojnie mógłby się jednak wśród Brytyjczyków czuć obco, jak wielu bohaterów z Dywizjonu 303.