Kuluary wiedzą swoje, a prawo za nimi nie nadąża



Zgodnie z prawem żeby być radnym danej gminy trzeba w niej mieszkać. Procesy społeczne sprawiają, że wielu bydgoszczan osadza się pod miastem i można odnieść wrażenie, że za tym nie nadąża prawodawstwo, stąd też w ostatnim czasie pojawiło się wiele głosów, aby od tego zapisu odejść. Jak jednak mówią – nawet najgorsze prawo to zawsze prawo i trzeba go respektować.

Kuluary wiedzą swoje, większość bydgoskich radnych pytana nieoficjalnie bez problemu wskazałaby kolegów, którzy mieszkają pod Bydgoszczą. Do póki jednak nikt wprost się nie przyzna, ze łamie przepisy, to raczej utraty mandatu radnego się nie musi obawiać.

 

Przed dzisiejszym posiedzeniem komisji doraźnej, która ma zbadać czy żaden z radnych nie łamie przepisów, pojawiły się publikacje wskazujące, że radni będą wręcz zaglądać sobie nawzajem do łóżek. Na tak drastyczne metody się nie zanosi, choć jak przyznał obecny na posiedzeniu mecenas ratusza Zbigniew Cichowski – Zaczynamy się ocierać o strefę dość daleko posuniętej prywatności w zachowaniach ludzkich.

 

Prawnik wskazał również, iż mogą pojawić się wątpliwości dotyczące interpretacji różnych życiowych sytuacji. Dość popularne stało się bowiem zjawisko zamieszkiwania w okresach gdy jest cieplej nad jeziorem. Zdaniem Cichowskiego może być problemem interpretacja, czy spędzanie kilku miesięcy w roku w warunkach biwakowych to łamanie przez radnego przepisów prawa czy też nie.

 

Komisja musi jednak zbadać

Na początek komisja doraźna zamierza podjąć trzy działania i im poświęcone było dzisiejsze posiedzenie. Komisja zwróci się do wszystkich radnych z zapytaniem, czy nie naruszali przepisów w tym zakresie. Jak jednak wyszło w toku dyskusji, komisja nie ma podstaw prawnych, aby wymusić udzielenie odpowiedzi. Jeżeli zatem jakiś radny postanowi wezwanie komisji zignorować, to komisja będzie musiała się pogodzić z brakiem odpowiedzi.

 

Komisja zwróci się ponadto do Urzędu Miasta Bydgoszczy o informacje, czy wszyscy radni od początku kadencji mieli ciągłość zameldowania w Bydgoszczy (wniosek radnego Pawła Bokieja) oraz do Komisarza Wyborczego, czy wszyscy radni mają ciągłość figurowania w rejestrze wyborców jako mieszkańcy Bydgoszczy (wniosek radnego Bogdana Dzakanowskiego). Na tym na chwilę obecną plany działania komisji się kończą.

 

W toku dyskusji pojawiły się głosy, iż przy okazji powołania już komisji doraźnej, zbadać również czy radni nie prowadzą działalności gospodarczej z wykorzystanie mienia miasta, co jest również zakazane przez prawo i stwierdzenie takiego naruszenia powinno skutkować wygaśnięciem funkcji radnego.

 

Wokół jednego radnego

Można było odnieść wrażenie, że wszyscy członkowie komisji uważają próbuję udowadniania radnym, iż łamią prawo za dość absurdalną pozycję – Zdaje sobie sprawę, że uczestniczymy w teatrzyku, bo czymś innym jest prawa o której się mówi, a czym innym język prawny – ocenił radny Paweł Bokiej.

 

Dyskusja zeszła po tej wypowiedzi na nazwisko radnego Jakuba Mendrego, który pytany przez dziennikarzy miał się przyznać, że mieszka w Niemczu w gminie Osielsko. Prawo i Sprawiedliwość apelowało, aby Mendry honorowo zrzekł się funkcji radnego, czego jednak ten nie uczynił.

 

Prawo absurdalne

O tym, że zapis wymagający zamieszkania radnego bezpośrednio na terenie gminy może odstawać od rzeczywistości, świadczą działania grupy posłów PiS, w tym bydgoskiego parlamentarzysty Łukasza Schreibera, którzy przygotowując nowelizacja prawa wyborczego, chcieli usunąć ten wymóg. Spotkało się to jednak z dużymi protestami opozycji (w szczególności PSL i Kukiz15), dlatego ostatecznie ten zapis pozostał.