Pamiętajmy w tym roku o bydgoszczaninie z Ziemi Mińskiej



Bydgoszcz od Wilna, Mińska i Lwowa oddalona jest o setki kilometrów, ale tożsamość kresowa nad Brdą płynie. Po II wojnie, gdy ziemie wschodnie II Rzeczypospolitej zostały Polsce odebrane, wielu Kresowiaków zostało przesiedlonych do Bydgoszczy. Upłynęło kilkadziesiąt lat, a bydgoscy Kresowiacy nadal pielęgnują swoje kresowe tradycje, chociażby poprzez organizacje licznych uroczystości patriotycznych. Bydgoszcz była ważnym ośrodkiem kresowym również przed wojną.

 

W czerwcu przypadnie 90 rocznica śmierci Edwarda Woyniłłowicza, wywodzącego się ze szlachty Wielkiego Księstwa Litewskiego, związanego z Ziemią Mińską. Urodził się w Ślepiance pod Mińskiem, tam też znajdował się majątek jego rodzinny. Los sprawił, że ostatnie lata swego życia spędził skromnie, jego nowym domem stała się Bydgoszcz, gdzie z kolei dał się poznać jako ,,Wielki ziemianin i pokorny chrześcijanin”. Jego życiowa tragedia związana była z traktatem ryskim z 1921 roku, który ustanowił wschodnią granicę Rzeczypospolitej. Niestety majątek Woyniłłowiczów oddał na pastwę bolszewików.

 

Na temat postaci Edwarda Woynniłowicza pisałem już (przeczytaj też: Traktatem ryskim z swej ziemi wygnany, deptać musiałem obce łany). Z racji zbliżającej się 90-tej rocznicy śmierci tej niezwykłej postaci, zachęcam do tego, abyśmy jako bydgoszczanie przyjrzeli się tej postaci bliżej i godnie w przypadającym również roku 100-lecia odzyskania przez Polskę niepodległości, pamiętając o tych ziemiach niegdyś wiernych Polsce, które po traktacie ryskim utraciliśmy, najprawdopodobniej już na zawsze. Planuje w najbliższym czasie przygotować szereg publikacji poświęconych postaci Edwarda Woyniłłowicza. Zostawił on nam współczesnym bardzo wiele – wyjątkową postawę życia oraz dwa spisane tomy wspomnień.

 

Dzisiaj chciałbym przyjrzeć się bliżej ostatniemu etapowi jego życia, który spędził w Bydgoszczy. Dużą wiedzę można wyciągnąć z lektury jego biografii autorstwa Gabryelli Łańcuckiej pod tytułem ,,Edward Woyniłłowicz. Wielki ziemianin – pokorny chrześcijanin” (wydanej jeszcze przed II wojną światową). Na samym początku tego dzieła pojawia się opis ceremonii pogrzebowej, której fragmenty przytaczam (spoczął na cmentarzu Starofarnym – dzisiaj coraz częściej nazywanym ,,bydgoskimi powązkami):

Przedziwny kondukt żałobny kroczył głównymi ulicami Bydgoszczy dnia 18 czerwca 1928 roku. Tłumy przechodzącej publiczności stawały w osłupieniu. Coś bowiem podobnego nie dało się jeszcze dotąd, ani zrozumieć obcym i niewtajemniczonym osobom możebnym było! Pogrzeb bowiem na pierwszy rzut oka zapowiadał się bardzo uroczyście i wspaniale, sądząc po kroczących na czele licznych delegacjach z olbrzymimi wieńcami przeważnie z kwiatów polnych, lecz także i z najkosztowniejszych plonów oranżeryj miejscowych i stołecznych. Za nimi postępowała skromna muzyka ,,kolejarzy”, grając poważnie Szopenowskiego marsza żałobnego. Dalej… uszeregowana młodzież: wychowankowie Internatu Kresowego, dość mizerni i ubogo odziani; lecz w oczach wielu z nich szkliły się łzy nietajonego wzruszenia.

 

To chyba jakiś wielki bogacz? – myślano. Lecz nie! Toć dalej kondukt przedstawiał się inaczej wcale. Skromny do ostatnich niebywałych granic.

(…)

 

Za trumną, oprócz pogrążonej w żałobie rodziny, zauważyć można było wielu ziemian z Kresów i nawet przedstawicieli sfer rządzących z Warszawy, oraz moc skupionych i smutnych widocznych przyjaciół zmarłego. Chowano tak wspaniale i serdecznie spontanicznym odruchem społeczeństwa, a tak ubogo z wyrażonej woli wyrażonej w testamencie zmarłego, byłego magnata kresowego z zabranych przez bolszewików obszarów polskiej ziemi, który przed kilku dniami zakończył tu swe zasłużone życie w upokorzeniu i niedostatku… Edwarda Woyniłłowicza.

 

Z biografii dowiadujemy się w jakich warunkach mieszkał nad Brdą (z innego źródła wiemy, że mieszkał przy dzisiejszej ulicy Zamoyskiego 4):

Zamieszkał w niewielkim mieszkaniu na IV-tym piętrze z chorą żoną; obchodząc się bez sługi sam dźwigał węgiel z piwnicy, sam chodził na targ po zakupy i spełniał wszelki najskromniejsze funkcje gospodarcze.

 

Nie przeszkadzało mu to jednak aktywnie działać społecznie oraz swoją hojnością wspierać różnego rodzaju dzieła. Chyba najbardziej zauważonym owocem jego rąk było wspieranie Internatu Kresowego, w którym mieszkało ponad sto osób, którzy utracili dach nad głową przez bolszewików.

 

-Jemu także zawdzięcza swoje istnienie znana Kuchnia Kresowa, która wydawała przez kilkanaście lat darmowe obiady nieszczęśliwym wygnańcom z ziemi rodzinnej – czytamy w biografii autorstwa Łańcuckiej. Inne źródło informuje nas, że wspierał również Instytut Kresowy i Akademię Rolniczą, za co orderem Polonia Restituta podziękował mu prezydent Bydgoszczy Bernard Śliwiński.

 

Nikt nie wyczuł w nim nigdy przygnębiającego smutku z powodu ruiny majątkowej, ani skargi na obecne ciężkie i nieodpowiednie warunki życia – tak zdaniem autorki biografii miał być odbierany w Bydgoszczy Woyniłłowicz.

 

Tuż przed śmiercią w 1928 roku miał do swoich najbliższych powiedzieć:

Nakazuje wam byście nikogo absolutnie o śmierci mej nie zawiadamiały. Pochowany mam być w prostej trumnie z drewnianej, wieźć ją ma karawan zaprzągnięty w jednego konia i… o ile można chcę leżeć na cmentarzu w pobliżu płota”.

 

W biografii pojawia się również dużo mówiący fragment mowy pogrzebowej mec. Żurowskiego:

W osobie jego poznałem takiego człowieka, o jakim tylko dotychczas czytałem, poznałem doskonałego chrześcijanina, wielkiego patriotę i mędrca, który potęgą woli potrafił wznieść się swego ducha na takie wyżyny, na których nie ma już materialistycznego pojęcia o szczęściu, na których ruina majątkowa nie jest nieszczęściem, a zbogacenie się nie jest szczęściem, lecz panuje tylko miłość Boga, bliźniego i Ojczyzny, oraz poczucie spełnionego obowiązku.

 

Na jego bydgoskim grobie wyryty został napis: ,,Traktatem ryskim z swej ziemi wygnany, deptać musiałem obce łany”

 

Musiało minąć prawie 80 lat, aby na Ziemię Mińską mógł powrócić. W 2006 roku jego ciało zostało uroczyście przeniesione na cmentarz przy parafii św. Szymona i Heleny, przy Placu Niepodległości w Mińsku.

 

Od 2012 roku Edward Woyniłłowicz jest również patronem skweru pomiędzy ulicami Chodkiewicza i Ogińskiego.