Poker wokół Camerimage (opinia)

Fot: Paweł Zielke

Fot: Paweł Zielke

Wszystko wskazuje na to, że Camerimage w tym roku odbędzie się w Bydgoszczy, jako podatnicy dopłacimy natomiast do tego przedsięwzięcia 500 tys. zł, a nie jak wcześniej zakładano 2,5 mln zł. Można wysnuć z tego wniosek, że Miasto Bydgoszcz na powstałym wokół festiwalu zamieszaniu jest 2 mln zł do przodu. Sam zamęt niekoniecznie musi już jednak służyć marce Camerimage.

Przyczyn tego zamętu było wiele, ale jak to się mówi, gdy nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Każda ze stron bowiem chce jak najbardziej zabezpieczyć swój interes.

 

Twórca festiwalu Marek Żydowicz jak łatwo się domyśleć chciałby jak największego wsparcia ze strony miasta, o co nie można mieć do niego pretensji, bo chce rozwijać swoje dzieło. Oczekiwałby również rozwoju infrastruktury festiwalowej. Bydgoski chciałby, aby festiwal rozwijał się nad Brdą i przynosił miastu korzyści promocyjne, ale jak najmniejszym kosztem, co również jest naturalnym podejściem. Jeżeli bowiem więcej damy na festiwal, to będziemy mieli jako wspólnota samorządowa mniej pieniędzy na realizację innych potrzeb mieszkańców. Odnoszę wrażenie, że kwestia rozbudowy Opery Nova nie była przez ostatnie lata specjalnie wielkim priorytetem dla ratusza, a jeszcze mniejszym dla Samorządu Województwa (nomem omen organu współprowadzącego z ministerstwem Operę). Podobnie zresztą jak dla Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Mówimy jednak o kilkudziesięciu milionach złotych i zgodzę się z opiniami, że były większe priorytety inwestycyjne – są to pieniądze bowiem podobne do kosztów rozbudowy ulicy Grunwaldzkiej, nie mamy natomiast pewności, czy przez lata IV krąg nie służyłby tylko Camerimage raz w roku.

 

Dyrektor Camerimage podjął grę i zaczął rozmawiać z Toruniem, stawiając Bydgoszcz w trochę trudnej sytuacji, bowiem w Polskę poszedł sygnał, że znad Brdy festiwal może się za kilka lat wynieść. Według mnie była to ryzykowna gra, bowiem włodarze innych miast, do których może w przyszłości uderzać z festiwalem, mogą nabrać do niego dystansu. W poniedziałek na posiedzeniu jednej z komisji Rady Miasta Marek Żydowicz dawał już do zrozumienia, że z tego porozumienia z Toruniem wcale nic nie musi wyjść, tak samo jak nie jest pewny czy w ogóle rozważane w tamtym mieście inwestycje będą miały miejsce. Władze Bydgoszczy zareagowały dość stanowczo obcinając dotację i można powiedzieć, że Żydowicz jest 2 mln zł w plecy, zaś bydgoszczanie tą kwotę do przodu. Pozostanie przy koncepcji organizacji festiwalu w Bydgoszczy pokazuje, iż wcale nie musi być też tak, że dyrektora Camerimage pół Polski przyjmie z pocałowaniem ręki.

 

Publiczne negocjacje

Całe zamieszanie wokół Camerimage mi przypomina negocjację, taką rozgrywkę pokerową. Z racji zainteresowania radnych i lokalnych mediów, można nazwać je negocjacjami publicznymi. Zabierając w tej głos powinniśmy robić to z odpowiedzialnością i świadomością, że możemy mieć wpływ chociażby na osłabienie pozycji negocjacyjnej Bydgoszczy. Szczególnie odpowiedzialna jest rola radnych, którzy z wyboru mieszkańców reprezentują Samorząd Bydgoszczy i zobowiązania są dbać o interes samorządu.

 

Dlatego też w tej sprawie powinny być porzucone nasze lokalne animozje polityczne.