Tyrawa: To kultura i religia nas obroniły



Archiwum

Ciekawą homilię wygłosił w niedzielę, w czasie państwowych uroczystości Święta Niepodległości w Bydgoszczy, biskup Jan Tyrawa. Poruszył on m.in. ważne zagadnienie tożsamości narodowej oraz jaki wpływ na to, że Polska po ponad wieku niewoli się odrodziła, miała wyznawana przez Polaków religia.

 

– Ten czas niewoli ma jeszcze inne znaczenie, okazał się czasem rodzenia się szczególnej tożsamości narodu polskiego. Była to tożsamość narodowa, patriotyczna, religijna, to ona okazała się być źródłem mocy trwania, pamięci i walki – mówił w kazaniu, w Katedrze bp. Jan Tyrawa – A jak trudno było o nią walczyć i z czym trzeba było się zmagać, niech świadczą najpierw słowa Bismarcka z listu do siostry Malwiny von Arnim-Kröchlendorf z 26 marca 1861 roku. „Tłuczcie Polaków, aż im przejdzie ochota do życia. Bardzo współczuję ich położeniu, ale jeżeli chcemy istnieć, to nie pozostaje nam nic innego, jak tylko ich wytępić. Wilk także nic na to nie poradzi, że Bóg go stworzył takim, jakim jest, a przecież zabija się go, kiedy tylko można.” Sentencja ta wisiała także w 1944 roku w toruńskim urzędzie Służby Bezpieczeństwa SS (Sicherheitssdienst). Bismarck pisał ten list jako poseł króla Prus w Petersburgu.

 

Ordynariusz Diecezji Bydgoskiej dalej mówił – W tym miejscu chciałbym raz jeszcze przypomnieć genezę rodzenia się wspomnianego nurtu historyczno-patriotycznego. Historycy obliczają, że kiedy Polska traciła swą niepodległość w 1795 roku, to znaczy, kiedy traciła wszystkie polskie instytucje, liczyła wówczas około 14 mln mieszkańców, w tym połowa mówiła po polsku. Spośród tych mieszkańców zaledwie około 700 tysięcy obywateli zdolnych było uświadomić sobie, co się stało. Wolno powiedzieć, że pozostali mieli prawo tego nie dostrzec, kto będzie dalej nimi rządził, bowiem większości chłopstwa był obojętne, kto ich uciskał. Taki był stan świadomości ówczesnych obywateli.

 

Sytuacja poczęła się radykalnie zmieniać w momencie, kiedy zaborcy, którzy pozbawili Polaków ich państwa i wszystkich instytucji, zrobili zamach na ich religię, bowiem dwoje z nich było innowiercami, jeden kierował się swoistego rodzaju polityką religijną. To zamach na religię wywołał reakcję sprzeciwu i kontrakcję. Religia okazała się pierwszym polem starcia i pierwszą sprawą, o którą trzeba było walczyć. Wówczas także okazało się, że przyczyną tego stanu rzeczy jest utrata państwowości, niepodległości państwowej, a dokonali tego ci sami, którzy teraz chcą unieważnić religię. I tak oto walka o religię stała się równocześnie walką o wolność państwową, walka o narodowość walką o religię. To stąd bierze się ta zbitka słowna Polak-katolik, którą najpierw wymyślił car, aby tym samym zohydzić swojemu narodowi, Rosjanom wyznania prawosławnego, naród polski, bo katolicki.

 

(…)

 

Doświadczenie Polaków było inne. To kultura i religia nas obroniły, trzeba zatem jedynie odbudować państwo, gospodarkę i poczucie wspólnotowości, ale to przy tej okazji przypisano Polakom postawę antysemityzmu, nacjonalizmu, ksenofobii. Polskość, która dla Polaków była wartością, dla neomarksistów stała się problemem, budzi strach przed własnym społeczeństwem, stała się opresyjna. Punktem dojścia ma być jakaś uniwersalistyczna ideologia europeizmu oparta na liberalnych prawach człowieka, procedurach i nieograniczonych wyborach, z odrzuceniem jakiegokolwiek autorytetu wspólnotowego. Polacy, którzy umierali za wolność, w obronie świata wartości, które są realne, nieredukowalne i niepodatne na żadne odczarowania, mieliby teraz umierać za prawa stanowione liberalistycznie czy konsumpcję.