Co tam na bazarku słychać? Czyli o fikcji zakazu publikacji sondaży

Fot: European Union, 2019

Za opublikowanie sondażu w czasie ciszy wyborczej grozi nawet kara 1 mln zł grzywny. Okazuje się, że Polacy po latach zaborów i PRL potrafią i ten zakaz obejść. W niedzielny wieczór nikt nie pisał co prawda o poparciu dla poszczególnych komitetów, ale toczyły się dyskusje o cenach na bazarku.

 

W niedzielę po godzinie 17 zajmujący się badaniami opinii publicznej Marcin Palade poinformował na Twitterze o cenach na bazarku. Większość czytających sprawiała wrażenie, że doskonale wie o drugim dnie komunikatu. I tak się dowiedzieliśmy, że według stanu na godzinę 17:30 pistacje kosztują 43,3 zł. Opublikowany tuż po zakończeniu głosowania, o godzinie 21:00, sondaże exit poll wskazał, że PiS wygrało wybory z poparciem 42,4% (nad ranem, po przeliczeniu wszystkich głosów przewaga urosła do 45,38%).

 

Wróćmy jednak na bazarek. Za sałatkę warzywną (5 słoików), czyli tyle samo co formacji tworzących Koalicję Europejską, płacono 38,3 zł. Koalicja w exit poll miała 39,1%. Kakao (ta nazwa oburzyła niektórych internautów) kosztowało 6,4 zł – według exit poll Wiosna Biedronia uzyskała 6,6%. Kremlówka kosztowała 5,7 zł – exit poll dawała Konfederacji, której Gazeta Polska w ostatnim czasie zarzucała powiązania rosyjskie – 6,1%. Ciasteczka kosztowały tylko 4,1 zł – po angielsku cookies  – natomiast komitet Kukiz15 miał 4,1%.

 

 

Można powiedzieć, że to tylko ceny z bazarku, w końcu była to niedziela handlowa. Choć nie będzie wielkim okryciem stwierdzenie, że sondażowa cisza wyborcza w tym wypadku to fikcja.