W trakcie konwencji wyborczej Koalicji Europejskiej w Bydgoszczy, przewodniczący SLD Włodzimierz Czarzasty zapowiadał, że w kujawsko-pomorskim będą trzy mandaty, z tego dwa Koalicji Europejskiej. Po niedzielnych wyborach przypadły nam jednak tylko dwa mandaty. Czy dużo zabrakło?
Ordynacja do Parlamentu Europejskiego jest dość specyficzna, najpierw na poziomie kraju dokonuje podziału 52 mandatów (a dokładniej 51+1, bowiem 52 mandat zostanie objęty przez posła Dominika Tarczyńskiego dopiero po wyjściu Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej) na poziomie całego kraju – 27 mandatów zdobył PiS, 22 Koalicja Europejska oraz 3 Wiosna Biedronia.
Następnie w oparciu o algorytm Horsta Niemeyera wyliczana jest liczba mandatów konkretnych komitetów dla poszczególnych komitetów. Mandat PiS-u w kujawsko-pomorskim według tego algorytmu miał współczynnik 1,35, natomiast Koalicji Europejskiej 1,27. Udało się uzyskać zatem dość silne mandaty dla każdego z komitetów, ale do dwóch mandatów brakowało bardzo wiele. Do tej pory w historii wyborów do PE z kujawsko-pomorskiego żaden komitet nie zdobył więcej niż 1 mandatu. Ważne w tym algorytmie są bezpośrednie liczby oddanych głosów na listę, z racji tego, że jesteśmy jednym z najmniejszych okręgów, znacznie trudniej u nas o mandat. Na Śląsku PiS uzyskał prawie 3 razy więcej głosów niż w kujawsko-pomorskim.
Wiosna Biedronia uzyskała w naszym województwie współczynnik 0,14 mandatu. Żeby zbliżyć się do Śląska, gdzie Wiosna uzyskała najsłabszy mandat, u nas ta formacja musiałaby uzyskać ponad 15%, czyli ponad dwukrotnie więcej niż ogólnopolski wynik Wiosny. Na Śląsku, gdzie mandat zdobył z listy Wiosny Łukasz Kohut na tę listę zagłosowało 5,82% wyborców, w kujawsko-pomorskim natomiast 5,94%. Mandat trafił jednak na Śląsk z uwagi na dużą liczbę mieszkańców tego okręgu.