W ostatnich dniach przedwyborczą dyskusję w Polsce zdominowało rozszerzanie się tworzonej przez Platformę Obywatelską Koalicji Europejskiej o kolejne partie. Jest to konstrukcja o tyle ciekawa, iż politycy którzy przez najbliższe tygodnie będą tworzyć jeden obóz wyborczy, już po majowych wyborach zapiszą się do konkurujących ze sobą klubów w Parlamencie Europejskim.
Trzonem Koalicji Europejskiej jest Platforma Obywatelska, która związana jest z Europejską Partią Ludową (EPP), podobnie jak PSL. Do KE przystąpiło kilka dni temu SLD, które z kolei od początku polskiej obecności w UE związane jest z Partią Europejskich Socjalistów (S&D). Politycy SLD wprost mówią, że po wyborach nie pójdą razem z kolegami z listy do EPP, ale zapiszą się do klubu S&D. W Koalicji znaleźli się również Zieloni, którzy jeżeli zdobędą ze wspólnej listy to pójdą najprawdopodobniej do swojej frakcji w Parlamencie Europejskim.
Taka konstrukcja w Polsce ma na celu przede wszystkim pokazanie w naszym kraju, na kilka miesięcy przed wyborami parlamentarnymi, najważniejszymi dla wszystkich sił politycznych, że zjednoczona opozycja może wygrać z PiS. Jak będzie w rzeczywistości, to się okaże w maju. Czy Koalicja Europejska, to jednak przedsięwzięcie pionierskie?
Nie, bowiem w wyborach do Parlamentu Europejskiego w 2014 roku powstało kilka koalicji, które składały się z przedstawicieli różnych partii europejskich. Nie były one jednak na taką skalę jak to zapowiada się na najbliższe wybory w Polsce.
W Chorwacji, której przypada 11 mandatów, przed 5 laty rywalizowały dwie wiodące koalicje: HDZ+HSP AS oraz SDP+HNS+HSU+SDSS+IDS. Pierwszej centroprawicowej przypadło 6 mandatów, z czego 5 dla EPP i 1 dla ECR. Czyli 5 uczestników tej koalicji przez ostatnie 5 lat współpracowało w jednej frakcji z polskimi politykami PO i PSL, natomiast 1 z politykami PiS-u. Druga, bardziej postępowa koalicja zdobyła po 2 mandaty dla S&D i ALDE.
W Hiszpanii około 10% głosów zdobyła koalicja IP (IU+ICV+Anova+et al.), zdobywając 5 mandatów dla Zjednoczonej Lewicy/Lewicy Nordyckiej i 1 dla Zielonych. Trzy mandaty przypadły natomiast dla dość szerokiego frontu: CEU (CDC+UDC+EAJ-PNV+ CCA-PNC+ CxG), choć mającego poparcie zaledwie na poziomie nieco ponad 5%. Tutaj 1 mandat zdobyło EPP i 2 ALDE.
W Irlandii największe poparcie (ponad 25%) uzyskał niezależny komitet kilku ugrupowań, choć w podziale mandatów wynik 3 europosłów był dopiero drugi. Ten komitet zdobył po jednym mandacie dla: S&D, ALDE i Zjednoczonej Lewicy/Lewicy Nordyckiej.
Ciekawe czy w zbliżających się wyborach powstaną w innych krajach ciekawe koalicje. Przed ostatnimi wyborami parlamentarnymi na Węgrzech była próba zbudowania koalicji: lewicy, zielonych, socjalistów i liberałów. Ostatecznie nie wyszło z powodu trudności z porozumieniu się przez liderów, być może taka inicjatywa narodzi się teraz przed wyborami europejskimi. Póki co węgierscy socjaliści (tworzący S&D) rozpoczęli kampanie od konwencji z udziałem Gransa Timmermansa, który może być twarzą S&D w tej kampanii, podobnie jak 5 lat temu Martin Schultz, który również włączył się w kampanie SLD w Polsce. Timmermans w naszym kraju jest jednak dość kontrowersyjnie odbierany.