Do ilu wypadków z udziałem komunikacji miejskiej musi jeszcze dojść?



W piątek na Rondzie Fordońskim doszło do zderzenia tramwaju z tirem, 4 osoby, w tym 3 dzieci zabrano do szpitali. Z ustaleń policjantów wynika, że winny zdarzenia jest motorniczy.

Na tym można by zakończyć prezentowanie informacji, ewentualnie ubogacić o zdjęcia z miejsca wypadku, aby zaspokoić ciekawskich, a następnie przejść do normalnego trybu życia. Nie jest to jednak pierwszy wypadek z udziałem tramwaju czy autobusu komunikacji miejskiej w ostatnim czasie. Weźmy chociażby wypadek z kwietnia 2017 roku, gdy przy ulicy Jagiellońskiej, nieopodal dworca PKS tramwaj zderzył się z autobusem PKS – wówczas poszkodowanych było 17 osób. Przyczyną wypadku było wjechanie przez motorniczego na czerwonym świetle.

 

Trzeba zadać pytanie, dlaczego motorniczym czy kierowcom autobusów zdarza się wymuszanie pierwszeństwa. Jak ktoś poobserwuje funkcjonowanie transportu miejskiego, to właściwie każdego dnia można zauważyć autobus przejeżdżający na czerwonym świetle. Codziennie kuszony jest los i ryzykowane życie kierującego oraz pasażerów, a także innych uczestników ruchu. Na szczęście codziennie nie dochodzi do wypadków. Dlaczego tak się zatem dzieje? Czy to rozkojarzenie, a może presja czasu. Na forach pojawiają się niekiedy, zazwyczaj anonimowe wpisy, że rozkłady jazdy nie są dostosowane do sytuacji na drodze, natomiast na motorniczych i kierowcach jest presja wyrabiania się w nich. To może generować niebezpieczne sytuacje.

 

Już raz o tym problemie pisaliśmy, po kolejnym wypadku do sprawy wracamy, licząc potraktowanie jej na poważnie. Od jakiegoś czasu funkcjonuje w Bydgoszczy płaszczyzna współpracy środowisk pieszych, służb miejskich i policji, w ramach której analizowane są wypadki z udziałem pieszych. Być może warto przyjrzeć się w podobnej formule rozkładom jazdy i bezpieczeństwu transportu zbiorowego.