19 maja 1944 roku zakończyła się bitwa o klasztor Monte Cassino, nazywana również bitwą o Rzym, bowiem zajęcie wzgórz otwierało aliantom drogę do stolicy Włoch. Zająć Monte Cassino alianci próbowali od stycznia, ta sztuka udała się dopiero Polakom dowodzonym przez gen. Władysława Andersa, stąd też legenda o Monte Cassino na dobre wpisała się do dziejów Polski.
Przyjmując decyzję, iż wojska polskie przybyłe do Włoch mają walczyć na odcinku Monte Cassino, wiedziałem dobrze, że walka ta nie będzie łatwa. Pamiętałem, że o tę pozycję kluczową złożoną z niedostępnych górskich masywów, toczyły się już zacięte boje. Znałem dobrze dzieje poprzednich natarć dokonywanych przez wojska 6 innych narodów. Byłem dokładnie poinformowany o tym, że 2 Korpus będzie musiał zmierzyć się z najlepszymi oddziałami armii niemieckiej, złożonymi przeważnie z młodych, świetnie wyszkolonych i tryskających zdrowiem spadochroniarzy, podczas gdy przeciętna wieku w naszych szeregach była niestety znacznie wyższa od normalnej, a nasi żołnierze mieli poza sobą więzienia, łagry, obozy jenieckie i malarię. Wszakże jeszcze tak niedawno Goebbels w swej propagandzie głosił ironicznie, że oto przybyła na pomoc aliantom do Włoch „armia malaryków generała Andersa”. Wszakże jeszcze tak niedawno przedstawiciele naszej własnej służby zdrowia wyrażali obawy o sprawność bojową wielu tysięcy żołnierzy 2 Korpusu – pisał we wspomnieniach gen. Władysław Anders – Wszystko to brałem pod uwagę. Ale sądziłem, że jeśli się ma polać krew polska, to niech się to stanie na odcinku, o którym mówi cały świat. Na odcinku, którego nazwa stała się symbolem – na odcinku otwierającym drogę do Rzymu, stolicy chrześcijaństwa. Jako wojskowy, który miał już poza sobą niejedną kampanię, uświadomiłem sobie również, że nigdy nie wiadomo, czy operacje pozornie łatwiejsze, nie pociągają za sobą w praktyce takich samych, a nieraz nawet większych ofiar, niż operacje, powszechnie uznane za szczególnie trudne. Rzeczywistość przyznała mi pod tym względem słuszność. Aczkolwiek bowiem nasze ofiary w bitwie pod Monte Cassino były ciężkie i bolesne, to jednak straty, które poniósł sąsiadujący z nami 13 Korpus brytyjski w dolinie Liry, były znacznie cięższe. A właśnie odcinek 13 Korpusu był tym, który ewentualnie mogliśmy zająć zamiast odcinka bezpośrednio pod Monte Cassino.
Ze zbiorów IPN
Polacy zajęli klasztor 18 maja, wywieszając biało-czerwoną flagę – Gdy w dniu 18 maja kazałem na ruinach zdobytego przez nas Klasztoru wywiesić sztandar polski, a obok niego brytyjski, świat cały skierował swój wzrok ku polu naszej bitwy i naszego zwycięstwa. Było to zwycięstwo wspaniałe i ofiarny wkład naszego Narodu do wspólnego wysiłku sprzymierzonych. Myśmy ze swojej strony uczynili wszystko, co do nas należało, a w chwili triumfu okupionego życiem naszych najlepszych kolegów, daliśmy symboliczny wyraz naszej solidarności z aliantami. Uważaliśmy się za część zespołu narodów walczących o wolność, zespołu – w którym nie wolno jednym zapominać o drugich.
Bitwa oficjalnie zakończyła się 19 maja, gdy polskie wojska pokonały wszystkich nieprzyjaciół.
Wracając do wspomnień gen. Andersa, nawiązał on dalej do tego co spotkało Polskę później – Było to na dziesięć miesięcy przed Jałtą… Po doświadczeniach, których los nam potem nie poskąpił i mimo tych doświadczeń, uważam, że nasza postawa była słuszna, tak jak słuszną jest trwająca do dziś dnia nieprzejednana postawa naszego Narodu w walce o całość państwa i prawdziwą niepodległość. Wierzę, że nadejdzie dzień – może jest on bliższy, niż się wielu ludziom wydaje – gdy moralność, uczciwość, ofiarność w zmaganiu się z wrogiem i wytrwanie w przyjaźni odzyskają swój walor. Wtedy świat nie będzie mógł przejść do porządku nad polską decyzją walki, podjętą w najtrudniejszych warunkach, nad polską uczciwością w wykonaniu obowiązków sojuszniczych, nad tragicznym bohaterstwem polskiego żołnierza w ponurym okresie Teheranu, Jałty i tzw. zakończenia wojny.