W sobotę przez Bydgoszcz przejdzie po raz pierwszy marsz LGBT, niezależnie od tego jak będzie on miał frekwencję, to organizatorzy mogą już dzisiaj mówić o sukcesie, bowiem udało im się przez ostatnie tygodnie zdominować przestrzeń medialną w Bydgoszczy. Jest to efekt dość wyrazistego promowania wydarzenia przez Gazetę Wyborczą, ale też aktywności niektórych środowisk prawicowych, bowiem nie od dzisiaj wiadomo, że kontrowersja to doskonałe narzędzie marketingowe.
Kontrowersja w marketingu zyskała już nawet swoją nazwę ,,shockvertising”. Blog branżowy marketing-automation.pl jako przepis na kontrowersje przedstawia następującą definicję: Wystarczy w zasadzie jeden z najczęściej spotykanych składników kontrowersyjnej reklamy – polityka, seks, religia, przemoc, kwestie rasowe, płciowe czy społeczne, stereotypy – i prowokacyjna kampania gotowa. Poruszenie jednego z tych tematów to niemal gwarancja dodatkowego rozgłosu, bo w erze Internetu takie materiały rozchodzą się błyskawicznie. Media uwielbiają tego rodzaju sensacje, a w social media aż wrze od głosów za i przeciw. To dla firmy dodatkowa promocja, bo za taką ekspozycję reklamową w innym przypadku musiałaby zapłacić ciężkie pieniądze.
Chociażby wczoraj lider listy wyborczej Konfederacji zwołał konferencję prasową na której protestował przeciwko fotomontażowi przedstawiającym pomnik Mariana Rejewskiego z tęczową flagą, symbolem środowisk LGBT. Temat chwytliwy medialnie, publikacje w praktyce jednak głównie przypomniały odbiorcom, że w sobotę odbędzie się marsz. Dzięki kontrowersji temat przebił się bardziej, niż gdyby była to konferencja prasowa organizatorów tego marszu. Być może intencja kandydata była inna, ale efekt odwrotny. Natomiast publiczne oburzanie się o fotomontaż, jak nie raz pokazała praktyka, może sprawić iż tego typu fotomontaży będzie powstawać więcej.
Wcześniej mieliśmy zamieszanie z próbą zablokowania marszu poprzez uprzedzenie organizatorów przy rejestracji zgromadzeń w ważniejszych punktach Bydgoszczy. Dokonano precedensu, którego skutkiem może być w przyszłości ,,wojna” na zajmowanie przestrzeni zgromadzeń, na czym mogą ucierpieć również uroczystości patriotyczne. Takie działania zapowiedzieli zresztą już w mediach społecznościowych przedstawiciele Zielonych. Marszu praktycznie nie zablokowano, choć intencja była inna. Jak uczył jednak Roman Dmowski, mało kogo obchodzą intencje, a realne efekty – Pamiętam, raz w gronie emigrantów z 1863 roku za granicą ostro napadano na mnie za kierunek mojej polityki. Jeden z nich, szanowany zresztą antykwariusz Bukowski ze Sztokholmu zawołał:— Myśmy inaczej działali w 1863 roku, innymi drogami szliśmy do niepodległości!— Aleście nie doszli — odpowiedziałem. — Ten, kto przegrał, nie ma prawa żądać, żeby go naśladowano – z książki ,,Polityka polska. Odbudowa państwa”.
Efektem tych wszystkich działań było zbudowanie w Bydgoszczy wrzawy wokół marszu, co było głównym celem organizatorów. Celem marszu jest przecież ekspresja ogólnopojętej ideologii LGBT, jak najgłośniejsze przebicie się z tym poglądem. Uruchomiło to też chęć wyrażenia ekspresji przeciwko tym poglądom innych środowisk, ale jakby nie patrzeć to te dwie grupy się obecnie wzajemnie napędzają. W interesie konserwatystów natomiast najbardziej powinno leżeć, aby ten marsz został przemilczany i potraktowany jako marginalne zjawisko.
Niewykorzystany prezent
Objęcie nad marszem patronatu przez prezydenta Bydgoszczy, na dodatek na dwa tygodnie przed wyborami, to był prezent dla PiS-u i Konfederacji, ale trzeba było z tego prezentu potrafić skorzystać. Mam tutaj na myśli zbudowanie kontrastu np. poprzez organizację marszu pod egidą biało-czerwonych flag który przykryłby frekwencyjnie Marsz Równości. Taki kontrast nakreślił na zakończenie peregrynacji obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej abp. Jan Romeo Pawłowski – Nie może być tak, żeby ktoś zabraniał marszu czy pochodu z biało-czerwoną, a przyklaskiwał, wspierał jakieś kolorowe pseudo flagi.. Nie nazwę ich tęczowymi, bo od dziecka uczono mnie, że tęcza ma bezmiar kolorów, wszystkie kolory, a nie jakiś siedem złączonych razem. Polska zawsze chciała być biało-czerwona, nawet jak jej nie było. Taka dumna pozostanie.
W poniedziałek 13 maja przypadnie rocznica urodzin płk. Witolda Pileckiego, który doskonale by się wkomponowywał jako patron biało-czerwonego marszu. Co prawda zrodziła się jakiś czas temu inicjatywa ,,Marszu Normalności”, to dzisiaj nawet nie wiadomo gdzie i o której się rozpocznie, gdy o starcie Marszu Równości z Wyspy Młyńskiej jest dość głośno.
Pisałem o prezencie ze strony prezydenta, bowiem takim posunięciem jednocześnie skojarzył on Marsz Równości z Koalicją Europejską. Część polityków formacji tworzących KE obawia się, że mogą pojawić się na tym marszu postulaty dotyczące adopcji dzieci przez pary homoseksualne. Jak wynika z ostatniego sondażu przeprowadzone na zlecenie OKO.Press – taki postulat popiera 16% Polaków, gdy 80% wyraża zdecydowany sprzeciw. Pojawiła się okazja do zbudowania kontrastu wobec tych oczekiwań w postaci biało-czerwonego marszu. Niewykorzystana.