Parlament Europejski przyjął dzisiaj ACTA2. Co to dla nas oznacza?



Fot: European Parlament

Dyrektywę o prawach autorskich i jednolitym rynku cyfrowym, nazywaną popularnie ACTA2 Parlament Europejski postanowił przegłosować jeszcze w tej kadencji. Dzisiaj budzącą kontrowersję dyrektywę przegłosowano przy 348 głosach za i 274 przeciwnych. Większość polskich posłów głosowała przeciwko, parlamentarzyści Platformy Obywatelskiej w tej sprawie byli podzieleni.

 

Dla europosła Tadeusza Zwiefki z kujawsko-pomorskiego, który był zaangażowany w pracę nad tą dyrektywą to będzie zwieńczenie 15 letniej kariery w Parlamencie Europejskim. Przeciwko głosował już jednak jego klubowy kolega Michał Boni, były minister od spraw cyfryzacji w rządzie PO-PSL.

 

Kontrowersje wśród opinii publicznej budzą tak naprawdę dwa artykuły 15 i 17 (we wcześniejszych wersjach projektu 11 i 13). Pierwszy ma chronić twórców, w tym również jak podkreślał europoseł Zwiefka małe media. Zyskał on przydomek tzw. podatku od linków. Czyli artykuł ten wprowadza wynagrodzenie za powoływanie się na materiały z innych mediów. Drugi z artykułów prowadza odpowiedzialność właścicieli platform za treści publikowane przez użytkowników.

 

Przydomek ACTA2 pochodzi od tego, iż internauci obawiają się, że w praktyce oba artykuły doprowadzą do cenzurowania internetu – Jest powiedziane, że dotyczy to tylko dużych platform, ale co to znaczy dużych, a co to znaczy małych?

Może się okazać, że za chwile takie platformy jak Salon24 nie będą istniały, bo wypracowanie takiego algorytmu jest bardzo kosztowne – wyraził obawy w rozmowie z nami europoseł Kosma Złotowski, który dzisiaj głosował przeciw dyrektywie.

 

 

Były minister Michał Boni od kilku tygodni zabiegał, aby przyjąć dyrektywę, ale bez tych dwóch kontrowersyjnych zapisów. W tle pojawia się wątek, iż na tej dyrektywie najwięcej zyskają niemieccy wydawcy, stracić mogą natomiast amerykańskie korporacje jak Google. Jakiś czas temu na YouTube (należącym do Google) prowadzona była kampania #SaveYourInternet.

 

Przeciwko głosowali wszyscy polscy posłowie PiS i PSL, z Platformy Obywatelskiej obok Boniego wyłamali się też: Danuta Jazłowiecka, Adam Szejnfeld oraz Róża Thun. Trzeci z kujawsko-pomorskich europosłów Janusz Zemke wstrzymał się od głosowania.

 

Rządy państw UE nie były w tej sprawie jednomyślne. Większość krajów poparła dyrektywę, ale przeciwko obok Polski była też Holandia, Włochy, Finlandia i Luksemburg.

 

Czy nowa dyrektywa to będzie faktycznie większa ochrona interesów małych wydawców, czy też spełnią się obawy związane z cenzurą internetu? Czas pokaże.

 

Dyrektywa będzie musiała zostać do polskiego prawodawstwa zaimplementowana na podstawie ustawy, w ciągu dwóch lat. Zdaniem wiceministra cyfryzacji Pawła Lewandowskiego, z powodu nieprecyzyjności zapisów dyrektywy, będzie można ograniczyć najbardziej negatywne skutki tej regulacji.