Chcieli, aby Bydgoszcz była ,,strefą bez LGBT”. Co się stało z podpisami?

Chcieli, aby Bydgoszcz była ,,strefą bez LGBT”. Co się stało z podpisami?

W maju 2019 roku zainaugurowano zbiórkę podpisów pod obywatelskim projektem uchwały, który miał ustanowić Bydgoszcz jako ,,strefę wolną od LGBT”. Po kilkunastu dniach zebranych miało być już kilkaset podpisów. Od rozpoczęcia zbiórki mija już blisko półtora roku, a podpisy nigdy nie trafiły do Biura Rady Miasta.

 

– Ma ona za zadanie naszą troskę o bezpieczeństwo i niewinność naszych dzieci, zwłaszcza w szkołach. To rodzice wspólnie z rodzicami w poszczególnych klasach, powinni odpowiadać za wprowadzanie tematów seksualizacji człowieka, takiego delikatnego wprowadzenia, a nie jak chcą środowiska LGBT, takiego radykalnego – zapowiada 10 maja 2019 roku Krzysztof Drozdowski, lider listy Konfederacji do Parlamentu Europejskiego, który pełnił rolę wnioskodawcy tego projektu. Dzień później ulicami bydgoskiej starówki przeszedł Marsz Normalności, w kontrze do Parady Równości.

 

19 maja na Facebook-u Drozdowski poinformował, że pod inicjatywą ,,Bydgoszcz wolna od ideologii LGBT” podpisała się ,,poważna liczba osób”. Jak się dowiadujemy od osób zaangażowanych w kampanię Konfederacji, zebranych było kilkaset podpisów. Jedna z osób twierdzi, że nawet było to ponad 500 podpisów. Zgodnie ze znowelizowanymi przepisami, żeby wnieść taki projekt potrzeba 500 podpisów.

 

 

W biurze Rady Miasta Bydgoszczy dowiedzieliśmy się jednak, że żaden projekt, ani podpisy do dzisiaj nie wpłynęły, choć mija prawie półtora roku. Nie można wykluczyć, że po prostu po wyborach w dniu 26 maja, inicjatywę porzucono.

 

Dane wrażliwe

Na sprawę nie można patrzeć jedynie przez pryzmat światopoglądowy, mamy bowiem do czynienia z gromadzeniem takich danych wrażliwych jak: imię i nazwisko, adres zamieszkania, czy numer PESEL. Sygnatariusze składali swoje podpisy w konkretnym celu, wniesienia projektu pod obrady Rady Miasta, stąd też podpisy ich powinny trafić do Biura Rady Miasta, a w uzasadnionym przypadku, gdy uzbieranie podpisów byłoby niemożliwe zostać zniszczone przez profesjonalny podmiot, aby powyższe dane osobowe nie trafiły w niepowołane ręce.

 

Jest jeszcze kwestia etyczno-polityczna dotycząca wywiązywania się ze zobowiązań – sygnatariusze tego projektu mogą czuć się po prostu oszukani, bowiem podpisując się liczyli na to, że projekt trafi pod obrady Rady Miasta.