Co się dzieje na Białorusi? (raport)

W niedzielę 9 sierpnia u naszego wschodniego sąsiada, na Białorusi, odbyły się wybory prezydenckie, które wygrał przytłaczającą większością głosów Aleksandr Łukaszenko. Panuje jednak przekonanie, że wybory zostały sfałszowane, stąd też od dobrego tygodnia w tym kraju trwają protesty. Nie pierwszy raz kwestionowany jest wynik wyborów i odbywają się protesty, tym razem jednak ich skala jest bezprecedensu.

Według Kamila Kłysińskiego, analityka Ośrodka Studiów Wschodnich protesty lokalnie przyciągają od kilku do kilkudziesięciu tysięcy protestujących, w zależności o miasta. Natomiast w niedzielę w Mińsku protestować mogło 100 – 150 tys. obywateli Białorusi – co jest liczbą bez precedensu w historii niepodległej Białorusi. Poza pojedynczymi zatrzymaniami siły porządkowe nie interweniowały – podkreśla Kłysiński.

 

14 sierpnia doszło do rozszerzenia fali protestów w białoruskich zakładach przemysłowych. Do protestujących w poprzednich dniach załóg dołączyli masowo m.in. pracownicy Naftanu (produkcja petrochemiczna), Biełkalija w Soligorsku (nawozy potasowe), MZKT (pojazdy wojskowe) i MTZ w Mińsku (traktory). Robotnicy, podobnie jak demonstrujący na ulicach, domagali się ogłoszenia prawdziwych wyników wyborów, a także zwolnienia wszystkich zatrzymanych i rozliczenia sprawców tortur wobec osadzonych w aresztach. W związku z niespełnieniem przez władzę postulatów rano 17 sierpnia załogi tych zakładów rozpoczęły akcję strajkową. 15 sierpnia do protestów dołączyła znaczna część pracowników telewizji państwowej (wcześniej z pracy rezygnowali pojedynczy dziennikarze), którzy domagali się zapewnienia uczciwego przekazu informacyjnego. W rezultacie państwowe kanały 17 sierpnia przystąpiły do strajku, zawieszając nadawanie programu na żywo – informuje analityk OSW. Nadal w aresztach przebywać ma około 4 tys. osób zatrzymywanych w pierwszych dniach po wyborach.

 

Dochodzi do pierwszych przejawów nielojalności w nomenklaturze średniego szczebla. Z otwartą krytyką działań struktur siłowych wystąpił dyrektor mińskiego teatru im. Janki Kupały Pawieł Łatuszka (b. minister kultury), szefowie ambasad na Słowacji i w Szwajcarii wyrazili solidarność z protestującymi, a dyrektor MZKT Alaksiej Rymaszeuski przyznał na spotkaniu z załogą, że nie wierzy w zwycięstwo wyborcze Łukaszenki – informuje Kłysiński.

 

W niedziele odbył się w Mińsku także więc poparcia dla Aleksandra Łukaszenki, który przyciągnął około 10 tys. uczestników, czyli był nieporównywalnie mniejszy od przeciwników. Łukaszenka twierdzi, że protesty inspirowane są zza granicy.