Zdaniem niektórych ekspertów czeka nas najbardziej sroga susza od 100 lat. Obecnie dominującym tematem w Polsce jest epidemia COVID-19, przez co naszej uwadze umknął nawarstwiający się problem suszy. Zdaniem synoptyków większe deszcze pojawią się dopiero w maju.
W miarę ciepła zima w której śnieg pojawił się sporadycznie oraz słabe opady w pierwszym kwartale 2020 roku doprowadziły do dość trudnej sytuacji. Obecnie w Fordonie na Wiśle wodomierze notują poziom rzeki na poziomie 153 cm, dla zobrazowania stan alarmowy (powodziowy) w tym miejscu wynosi 650 cm. W praktyce rzeka jest wręcz nieżeglowna.
Susza to przede wszystkim szkoda dla upraw rolnych, co przełożyć może się na wyższe ceny żywności. Zbiegło się to z epidemią COVID-19, która zdaniem analityków doprowadzi do recesji, którą skutki suszy mogą pogłębić. Jeżeli sytuacja hydrologiczna się nie poprawi to również może się pojawić problem z wodą w kranach, choć tutaj mówimy już o bardo pesymistycznym scenariuszu.
Wieloletnie zaniedbania
Problem suszy nasilał się w ostatnich latach w Polsce Na spotkaniach w rolnikami minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski powtarza, że problemem są wieloletnie zaniedbania w dziedzinie retencji. Obecny wskaźnik retencji to 6,5%, przyjęty w ubiegłym roku przez rząd program zakłada zwiększenie go do 15% w roku 2027 dzięki realizacji 94 inwestycji wodnych wartych ponad 12 mld zł. Ministerstwo Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej w związku z pojawiającym się kryzysem pracuje nad specustawą przeciwko suszy, która miałaby przyśpieszyć rozwój retencji w Polsce.