Jaka będzie Polska po wyborach?



Obraz jwvein z Pixabay

Dokładnie za tydzień odbędzie się druga tura wyborów prezydenckich, którą poprzedziła stosunkowo krótsza, ale za to pełna emocji kampania wyborcza. Emocje niekiedy przekraczały po obu stronach sporu granicę dobrego smaku. Czy po przyszłej niedzieli wszystko wróci do nazwijmy to normy, Polacy skupią się na czasie wakacyjnym? Może się tak zdarzyć, ale też trzeba się liczyć ze scenariuszem, iż dojdzie do zaognienia kryzysu politycznego.

 

Mamy bowiem od kilku tygodni do czynienia z dość poważnym kryzysem politycznym – początkowo wybory miały się odbyć 10 maja, gdy epidemia COVID-19 była w Polsce jeszcze przed szczytem zachorowań. Decyzja o ich przełożeniu zapadła dopiero w połowie tygodnia. Przypomnijmy sobie tamtą atmosferę niepewności, gdy dodatkowo na szali postawiono przyszłość koalicji Zjednoczonej Prawicy. Kryzys polityczny opierał się jednak głównie o to, że w obliczu sytuacji nadzwyczajnej jakim była nieplanowana pandemia COVID-19, polska klasa polityczna nie potrafiła dojść porozumienia, które pozwoliłoby z jednej strony zadbać o bezpieczeństwo uczestników wyborów (czyli przeprowadzić w terminie, gdy prawdopodobieństwo zachorowania na COVID-19 będzie najmniejsze), zapewnienia wszystkim uczestnikom wyścigu prezydenckiego równych szans oraz zachowania legalizmu, bowiem odwołanie terminu wyborów to jest sytuacja szczególnie wyjątkowa. W Polsce klasie politycznej nie udało się jednak wypracować consensusu w sprawie wyborów, co udawało się w innych krajach Europy – nie tylko bogatej Francji, ale też biedniejszej Serbii czy Macedonii Północnej, co nie jest dobrym świadectwem dla polskich polityków.

 

Jaka będzie Polska?

Powyższy wywód to geneza sytuacji, w której się dzisiaj znajdujemy. Z badań opinii publicznych wynika, że o tym kto zostanie prezydentem zdecydować mogą pojedyncze głosy. Z jednej strony to dobrze, bowiem jako wyborcy faktycznie mamy dość duży wpływ na kształtowanie władzy, ale musimy też się liczyć z tym, że zwycięstwo minimalną liczbą głosów – np. kilkunastu tysięcy, a nawet kilkudziesięciu, przy przewidywanych nawet ponad 20 mln oddanych głosów, może sprawić, że nowy prezydent dla dużej części Polaków nie będzie miał legitymacji. Przegrany obóz (niezależnie czy będą to sympatycy Andrzeja Dudy, czy Rafała Trzaskowskiego) z dużym prawdopodobieństwem będzie kwestionował wynik wyborów, co może zaognić istniejący kryzys. Taką obawę w rozmowie Mediów Narodowych wyraził publicysta Łukasz Warzecha.

 

Niewielka liczba głosów różnicy, do tego szereg nieprawidłowości, a takowe były przy pierwszej turze w głosowaniu zagranicznym, mogą sprawić, że o rozstrzygnięciu wyborów może zdecydować Sąd Najwyższy, już po 6 sierpnia, gdy zakończy się kadencja urzędującego prezydenta.

 

,,Wtedy mamy wstęp do bardzo groźnej politycznie sytuacji, bo jestem absolutnie przekonany, że w takich okolicznościach strona przegrywająca wniesie jak najwięcej protestów wyborczych, aby przekonać Sąd Najwyższy, że suma głosów uwzględnionych w tych protestach mogła wpłynąć na wynik wyborów. Jeżeli SN nie zmieni decyzji, jeżeli uzna, że wybory są ważne, to może być wstęp, aby strona przegrywająca odmówiła legitymacji wygrywającemu kandydatowi. Chciałbym być złym prorokiem, chciałbym się mylić, wierzyć, że do czegoś takiego nie dojdzie, bo znaleźli byśmy się w nieprawdopodobnym kryzysie politycznym, ale niestety patrząc co się działo w marcu i w kwietniu i na ogromny poziom tych złych emocji wśród elektoratów, przy bardzo małej różnicy między kandydatami, mogłoby się to tak skończyć.” – mówił Łukasz Warzecha.

Publicysta w drugiej części wywodu wskazuje na ,złe emocje”, czyli na następstwa ogromnej polaryzacji jaka ma obecnie miejsce na polskiej scenie politycznej.

 

{youtube}ujrduKMW7Ok{/youtube}

 

W ostatnim tygodniu miałem okazję zadać pytanie Jarosławowi Gowinowi, do niedawna wicepremierowi, osobie która na przełomie kwietnia i maja odegrała kluczową rolę w przeniesieniu terminu wyborów – pytałem go właśnie o to, czy nie obawia się sytuacji, o której mówił redaktor Warzecha – Pierwsza tura wyborów to było wielkie święto polskiej demokracji, okazało się, że w warunkach wielkich obostrzeń udało się zorganizować wybory bardzo bezpiecznie i o rekordowe wysokiej frekwencji. Jestem przekonany, że niezależnie od tego jaki będzie wynik tych wyborów, legalność tych wyborów będzie bezsprzeczna.

 

O tym kto jest bliżej racji przekonamy się dopiero po wyborach, raczej nie zanosi się jednak na to, aby można było prognozować zażegnanie kryzysu politycznego, który do Polski przyszedł wraz z COVID-em. Wydaje mi się, że wyjście z kryzysu – myśląc propaństwowo – jest ważniejszą kwestią niż to kto wygra te wybory. Historia Polski pokazuje bowiem, że potrafimy jako naród niekiedy przesadzić ze sporami wewnętrznymi, czego przykładem jest kryzys majowy z 1926 roku. Ważne staje się zatem mimo wszystko tonowanie nastrojów i odchodzenie od zbyt dużej polaryzacji.