W czwartek w publikacji poświęconej ks. Janowi Filipiakowi przybliżyłem rolę, jaką w okresie zaborów dla sprawy polskiej odegrało duchowieństwo, cytując dość wzniosłe słowa znakomitego literata Adama Grzymały-Siedleckiego. Ten cytat przytoczę dzisiaj raz jeszcze, tym razem pisząc o innym kapłanie ks. Ryszardzie Markwarcie, który wywodził się z polsko-niemieckiej rodzinny, ale krew w żyłach miał polską, jak pokazały czyny.
Słowo Boże, głoszone z ambony, pieśń nabożna, śpiewana w języku ojczystym, bractw, zrzeszenia parafialne. Te wszystkie czynniki i momenty organizacyjne, które w życiu wolnych społeczeństw reprezentują jedynie dodatek do samopoczucia narodowego – tu np. w Bydgoszczy dochodziły do znaczenia, które zrozumieć mogą li tylko ci, co niewolę polityczną przeżyli. Jeżeli germanizacja tych ziem przy takim nakładzie, dobrze przemyślanych ustaw, surowo wykonywanych przepisów i przy takim wysiłku polityki przeciwpolskiej nie osiągnęła swoich zamierzeń, to przede wszystkim przypisać to należy katolicyzmowi ludu i narodu, resztę polskości, zachowanej pacierzowi, ołtarzowi, kazalnicy i konfesjonałowi. To, że z mową polską łączy się najwyższe, bo religijne napięcia serc, to że z władzami ziemskimi trzeba było mówić po niemiecku, ale tylko polską mową rozmawiało się z Władzą nad władzami: z Bogiem – ta okoliczność sprawiała, że polskość była jednak czymś ważniejszym, bo czemuś świętszym od niemieckości – pisał Adam Grzymała-Siedlecki.
Urodzony w Ostródzie w 1868 roku Ryszard Markwart okazał się jedną z ważniejszych bydgoskich postaci w XIX wieku. Na przełomie XIX i XX wieku, dokładnie w roku 1899 ksiądz Markwart został proboszczem bydgoskiej fary. Wywodził się on z polsko-niemieckiej rodziny, z racji niemieckojęzycznego nazwiska nie budził początkowo oporów wśród Niemców. Okazał się on jednak polskim patriotą, z inicjatywy którego powstał ,,Dom Polski”, czyli miejsce gdzie mogła być krzewiona polska kultura, osobiście działał w organizacji przeciwdziałającej germanizacji ,,Straż”, czym naraził się Niemcom, którzy do władz regencyjnych (wojewódzkich) pisali na niego donosy..
Doprowadził do utworzenia dzisiejszego cmentarza Nowofarnego. Zabiegał również o budowę nowego kościoła (dzisiejszej św. Trójcy). Zmarł nagle w 1906 roku, podczas kąpieli w Bałtyku, w Świnoujściu. Batalia o budowę nowego kościoła skończyła się dopiero w 1909 roku, gdy niechętne władze niemieckie, do wydania zgody na budowę przekonała osobista darowizna na ten cel od papieża Piusa X.
Wspomniany w czwartek ks. Filipiak w pewnym sensie kontynuował dzieło ks. Markwarta, bowiem od 1914 zarządzał parafią św Trójcy. Nie bez powodu publikacja poświęcona tej postaci ukazuje się dzisiaj, bowiem po powrocie Bydgoszczy do Polski społeczność tej parafii zbudowała pomnik Najświętszego Serca Pana Jezusa przy Placu Poznańskim, jako wotum wdzięczności za odzyskaną Polskę. Pomnik zniszczono w trakcie wojny, a odbudowano w 2009 roku. Dzisiaj (19 stycznia) tradycją ostatnich lat, przed tym pomnikiem odbywają się uroczystości 100. rocznicy powrotu Bydgoszczy do Polski.