Widok przepełnionych pojemników ze śmieciami oraz porozrzucanych obok odpadów, które się nie zmieściły się do pojemnika, to w części dzielnic Bydgoszczy ostatnio widok powszedni. Od 1 kwietnia odpady w trzech sektorach odbiera nowy podmiot na bydgoskim rynku odpadowym – firma Komunalnik, która jeszcze nie dostarczyła wszystkim pojemników.
Komunalnik wszedł na bydgoski rynek, bowiem zaoferował cenę niższą od poprzedniej firmy Remondisu. Firma w wydanym w ubiegłym tygodniu oświadczeniu obiecuje, że do soboty 18 kwietnia dostarczy wszystkie pojemniki – Zdajemy sobie sprawę, że dotychczasowe opinie oraz trudny początek realizacji usługi w Bydgoszczy stawia nas w niekorzystnej sytuacji, ale tym bardziej chcemy pokazać, że jesteśmy firmą wartą szansy oraz zaufania – napisano w oświadczeniu.
Od samego początku nieufnie do Komunalnika podchodził ratusz. Na jednej z konferencji prasowych zastępca prezydenta Michał Sztybel powiedział wprost, że są obawy, iż Bydgoszcz będzie zalegać w śmieciach. Miasto początkowo wyeliminowało ofertę Komunalnika z przetargu, firma odwołała się jednak do Krajowej Izby Odwoławczej, a ta nakazała uwzględnienie oferty, która wygrała z uwagi na to, że była najtańsza.
Ratusz w rozmowie z portalem metropoliabydgoska.pl zapowiada, że planuje nałożyć za to co się dzieje kary umowne. Sprawę komplikuje jednak epidemia koronawirusa, bowiem Komunalnik za przyczynę opóźnień z dostawą pojemników wskazuje restrykcje na granicach i powołuje się na zapisy ze spec ustawy COVID-19, które zwalniać mogą ten podmiot z konsekwencji niewywiązywania się z umowy z uwagi na wprowadzone obostrzenia. Prezydent Sztybel zapowiedział na wideokonferencji, że ratusz sprawdzi czy faktycznie tak było, ale jeżeli Komunalnik będzie wstanie udowodnić, że nie ze swojej winy były opóźnienia, to może uniknąć kar.