Na lotnisku znowu mamy lockdown (komentarz)



Fot: PLB

Fot: PLB

Nawet na tydzień nie wznowiono zamrożonych przez RyanAir połączeń z Portu Lotniczego Bydgoszcz na lotniska w Wielkiej Brytanii. W praktyce znowu nad bydgoskim lotniskiem latają tylko ptaki i samoloty do Dublina. O ile względy bezpieczeństwa można zrozumieć, o tyle patrząc na politykę PLL LOT, trudno je uzasadnić.

 

Decyzja o zawieszeniu lotów do Wielkiej Brytanii, które są głównym kierunkiem dla bydgoskiego lotniska, zapadła w niedzielę po tym, gdy pierwsze państwa europejskie zamknęły loty z uwagi na pojawianie się w tym kraju nowego szczepu COVID-19, który rozpowszechnia się znacznie szybciej. Francja zamknęła również granicę lądową.

 

Polski rząd zdecydował o zamknięciu polskich lotnisk na samoloty z Wielkiej Brytanii dopiero od północy z poniedziałku na wtorek, była zatem jeszcze ponad doba na powrót do kraju. PLL LOT postanowił nawet wysłać dwie największe maszyny i wykorzystując wysoki popyt, zarobić na dość wysokich cenach biletów. Dość negatywnie ten ruch narodowego przewoźnika ocenił Michał Dworczyk z Kancelarii Premiera.

 

Mieliśmy kulminację – więc gdzie bezpieczeństwo?

Uruchomienie dodatkowych samolotów skumulowało większy potok podróżnych z Wielkiej Brytanii na jeden dzień, stąd też przeciwdziałanie przedostania się nowego szczepu drogą lotniczą wydaje się trudniejsze niż w przypadku, gdyby pozwolić na przyloty w kolejnych dniach, ale w mniejszych liczbach i w rozbiciu na większą liczbę lotnisk. W tym wypadku jednak rachunek ekonomiczny narodowego przewoźnika wygrał z aspektami dotyczącymi bezpieczeństwa epidemicznego. Ekonomicznie jest to już niekorzystne dla mniejszych lotnisk, w tym Bydgoszczy.

 

Aspekt moralny wykorzystywania tego, że Polacy chcą wrócić do kraju na święta, dla podbijania cen biletów, to już osobna kwestia.

 

Nie wiadomo – do kiedy?

Nie wiemy jak długo będą obowiązywały nowe ograniczenia, czy będzie to okres do końca roku, czy musimy liczyć się z dłuższym okresem. Będzie to przekładać się na dalszą stratę operacyjną Portu Lotniczego Bydgoszcz. Nie wiadomo czy za tą decyzję rządzących bydgoskie lotnisko otrzyma rekompensatę, bowiem RyanAir nie może latać z powodu restrykcji krajowych, z drugiej strony może się pojawić argument, że zakazane z krajów europejskich są tylko loty do Wielkiej Brytanii. To, że PLL LOT od połowy listopada nie lata do Bydgoszczy z Warszawy to już nasz problem.

Nawet jeżeli jakaś rekompensata się pojawi, to raczej znikoma, co pokazuje wsparcie za okres marzec – czerwiec w wysokości zaledwie 200 tys. zł.

 

Skutki bardziej dalekosiężne

Stratę za wiosenny lockdown wyceniono niewiele, opierano się bowiem na rachunku ekonomicznym, ale straty są znacznie większe. Po lockdownie nie wróciły do Bydgoszczy już samoloty Lufthansy i odbudowa stanu sprzed pandemii zajmie lata. Decyzja z tego tygodnia o uziemieniu bydgoskiego lotniska patrząc długofalowo może też przynieść dość bolesne skutki.