Nie pierwszy raz mamy chaos na regionalnej kolei, tym razem jednak najpoważniejszy (komentarz)



Nie pierwszy raz mamy chaos na regionalnej kolei, tym razem jednak najpoważniejszy (komentarz)

Ostatni tydzień to przerzucanie się oświadczeniami marszałka województwa i spółki Polregio, spór toczy się o pieniądze, a strony najdelikatniej mówiąc zarzucają sobie głoszenie niepełnej prawdy w kwotach pieniężnych. Tymczasem mieszkańcy muszą się przygotować na radykalne cięcia połączeń za niecałe dwa tygodnie. Jak się temu wszystkiemu bliżej przyjrzeć, to ewidentna jest wina urzędników i polityków, którzy do takiego chaosu doprowadzili.

 

Pisaliśmy już o tym w ubiegłym tygodniu w raporcie Na kolej kujawsko-pomorskie nie stawia (raport)

 

Zacznę jednak od spojrzenia w nie tak daleką historię do 2015 roku, gdy mieliśmy również do czynienia z chaosem na kujawsko-pomorskiej kolei, wówczas nie było jednak aż tak radykalnych cięć. W grudniu 2015 roku, gdy w Urzędzie Marszałkowskim w Toruniu obradował Sejmik Województwa, przed budynkiem protestowali pracownicy Arrivy. Żeby wyjaśnić przyczynę sporu cofnijmy się do 2013 roku, gdy wręcz sensacją stało się ogłoszenie przetargu na linie zeelektryfikowane, w którym większość przewozów w naszym województwie przejęła spółka Arriva, zależna od Deutsche Bahn. Wówczas nie brakowało słów krytyki wobec marszałka za ogłoszenie przetargu, w szczególności oburzeni byli związkowcy z Przewozów Regionalnych (dzisiejsze Polregio). Wówczas trzeba pamiętać była inna sytuacja, bowiem PR były własnością samorządów wojewódzkich, spółka ta była zatem w dużej mierze mieniem naszego województwa.

 

Stało jak się stało i w nowej rzeczywistości, z poczuciem krzywdy u pracowników PR, w kujawsko-pomorskim dominowała na torach Arriva. Początkowo wywoływało to pewne problemy, ale w późniejszym okresie pojawiły się pewne pozytywy – Arriva postanowiła bowiem reaktywować szybkie połączenie Bydgoszcz – Grudziądz przez Laskowice Pomorskie, które w godzinach szczytu oferowało lepszy czas przejazdu od samochodu osobowego. Co ciekawe, na tej trasie pociągi jeździły bez dopłat z budżetu województwa, bilansując się z biletów, co na regionalnej kolei rzadko się zdarza. W dalszej kolejności Arriva wdrażała skomunikowanie tego pociągu na jednym bilecie ze swoimi autobusami w Terespolu Pomorskim do Świecia, próbując budować popyt na kolej. Arriva liczyła na zwycięstwo w przetargu planowanym pod koniec 2015 roku. Z przetargu zrezygnowano w ostatniej chwili.

 

Ku zaskoczeniu wszystkich marszałek postanowił w 2015 roku powierzyć obsługę wszystkich linii zeelekryfikowanych PR, nie dając szans Arrivie na pozostanie na tych trasach. Było to związane z planem restrukturyzacji PR, który zakładał nacjonalizację spółki (województwa mają nadal symboliczne udziały), ale to wymagało zapewnienia rynku, czego elementem miała być umowa do 12 grudnia 2020 roku z województwem kujawsko-pomorskim.

 

Najbardziej bolesnym następstwem tamtej decyzji było zlikwidowanie szybkiego połączenia Bydgoszcz – Grudziądz, podróż między tymi miastami odbywała się już tylko przez Chełmże, co wydłużało podróż średnio o około 45 minut. Tym razem pokrzywdzeni czuli się pracownicy Arrivy.

 

Trzeci akt dramatu

Prawo unijne zakłada wkrótce uwolnienie rynku, czyli wymóg przejścia na przetargi, ostatnim momentem, w którym można było powierzyć spółce publicznej usługę był przełom 2018 i 2019 roku. Wówczas Zarząd Województwa postanowił, że będzie przetarg na obsługę wszystkich linii od 13 grudnia 2020 roku do grudnia aż 2035 roku. Przetarg miał być ogłoszony w pierwszym półroczu 2020 roku, do tego nie doszło, a jeszcze pod koniec sierpnia marszałek zapewniał, że przetarg odbędzie się jesienią. Nic z tego nie wyszło i w ostatnich tygodniach przed końcem obowiązywania umów rozpoczęły się doraźne negocjacje, czego finał właśnie możemy obserwować.

 

Politycy odpowiadają za chaos

Jak prześledzimy sobie sytuację od 2013 roku mamy trzy budzące ogromne kontrowersje decyzję, co buduje przede wszystkim klimat braku stabilności. Gdy branża spodziewa się powierzenia przewozów spółce samorządowej, ku zaskoczeniu wszystkich ogłaszany jest przetarg. Gdy płyną od polityków sygnały, że będzie przetarg, do którego branża się przygotowuje, nagle zapada decyzja o powierzeniu przewozów. Za to odpowiadają przede wszystkim politycy i urzędnicy.