Lawinowy przyrost nowych zachorowań w ostatnich sprawił, że pod znakiem zapytania staje wydolność naszego systemu ochrony zdrowia, już nawet rzecznik rządu przyznał, że jak sytuacja nie ulegnie poprawie, to za chwilę zabraknie łózek i respiratorów. Ta dość poważna sytuacja wciąż jednak nie zakończyła toczącej się w internecie, ale też nie tylko, dyskusji o noszenie maseczek. Trzeba zatem wyraźnie podkreślić, że noszenie maseczek, czy przestrzeganie zaleceń sanitarnych to nie powód do wstydu, czy oznaka słabości, lecz wyraz odpowiedzialności.
Przed dwoma tygodniami byliśmy świadkami żenującego spektaklu w Sejmie jak kilku posłów Konfederacji stawiało się, że masek nie będą nosić, na co marszałkowie reagowali wyłączaniem im mikrofonów. Pierwsza grupa to osoby, które na szerzeniu teorii spiskowych próbują zbić kapitał polityczny, zachowując się w tym wypadku skrajnie nieodpowiedzialnie. Trzeba jednak przyznać, że część posłów jak np. Krzysztof Bosak, po wprowadzeniu strefy żółtej w całym kraju zaczęło maseczki nosić.
Drugą grupą, którą zauważam po swoich obserwacjach, to są osoby wierzące, już w pewnym stopniu fanatycznie, w głoszone teorie spiskowe, że np. maseczki mają tresować Polaków, aby w następnym kroku wszczepić każdemu obywatelowi czipa. Dyskusja z tymi osobami jest jednak bardzo trudna, bowiem nie docierają do nich argumenty.
Presja społeczna
Jest jeszcze trzecia grupa nienoszących maseczek, najbardziej liczna, czyli osoby obawiające się, że w środowisku, w którym dość aktywne są osoby z drugiej grupy, będą odtrącone za noszenie maseczek. Zostaną zaszufladkowane jako osoby bojące się I to właśnie do tej grupy kieruje głównie swój apel – przestrzeganie zaleceń epidemicznych, to najszybsza droga do zniesienia obostrzeń. To przejaw odpowiedzialności nie tylko o bezpieczeństwo zdrowotne, ale także sprzeciw wobec dążeniom do anarchii, bowiem nawoływanie do buntu przeciwko przyjętym zasadom to zwyczajny anarchizm.
Wielokrotnie obserwowałem, gdy te same osoby w zależności od środowiska w którym się znajdowały – raz przestrzegają obostrzeń i noszą maski, a w innym gronie tego nie czynią. To nie są przykłady dotyczące młodzieży, ale dorosłych ludzi. Przedstawię pokrótce dwa przykłady – ten sam radny przy wykonywaniu obowiązków samorządowych w razie konieczności zakłada maskę, ale już uczestnicząc w kulcie religijnym nie. Inny przykład dość ciekawy z ostatniego czasu – osoby uczestniczące w proteście rolników na Starym Rynku, zgodnie z zaleceniami organizatora zakładają maski (w okresie gdy nie było obowiązku ich noszenia w przestrzenni publicznej), a już kilka dni później aktywnie udzielają się na manifestacji, w trakcie której celowo łamano obostrzenia i nazywano noszenie masek, noszeniem kagańców.
W tym wypadku ważne są postawy nawet pojedynczych osób, które w swoim środowisku pomimo presji osób z drugiej grupy tę maskę założą, dając przykład innych i ośmielając ich, aby mimo wszystko nie ulegali presji kilku zwolenników teorii spiskowych.
Trudne dyskusje
Dyskusje o tym czy powinno się nosić maski to dzisiaj chyba jeden z główniejszych tematów, nie mam na myśli debaty publicznej, ale rozmowy pomiędzy Polakami. Obserwując dyskusję na portalu Facebook zauważam, że często brakuje w nich podstawowej wiedzy, skoro toczone są spory czy to, że założę maseczkę za 60 groszy ochroni mnie przed zarażeniem. Przecież chodzi jednak o coś innego – właśnie zakładając taką maseczkę zmniejszam prawdopodobieństwo transmisji wirusa na innych.
Liczba faktycznych zakażeń jest kilkukrotnie większa od tej potwierdzonej klinicznie. Możemy być zakażeni COVID-19 i tego nie wiedzieć, ale jednocześnie transmitować wirusa na innych, którzy mogą przejść zakażenie dość często. Od pierwszego przypadku COVID-19 w Polsce minęło ponad pół roku, a nadal ta oczywistość, dla wielu osób, nie jest oczywista.